środa, 30 października 2013

Mydło wszystko umyje ! Mój Hicior :)

O czarnym mydle czytałam na kilku blogach, widziałam na kilku stronach jednak cena ok 40zł za słoiczek 200ml wydawała mi się lekkim przegięciem.
Mydło udało mi się zdobyć dzięki wymianie internetowej, które notabene uwielbiam bo mogę się pozbyć niechcianych czy nie lubianych kosmetyków na coś co chcę spróbować,poznać lub lubię.
Tak oto w moje łapki wpadło 

Alepia, Savon Noir Recette Authentique 
Czarne Mydło Peelingujące



Opakowanie jak widać na zdjęciu to plastykowy zakręcany słoiczek niczym masło do ciała.
Zapach średni, mydlano jakiś , dziwny ale do zdzierżenia.
Kolor brunatno-zielony i konsystencja pasty.



ze strony producenta

INCI : POTASSIUM OLIVATE, AQUA,  POTASSIUM HYDROXIDE.
Skład : zmydlona pasta z oliwek, woda, olej z oliwek, sól potasowa

Moja opinia:

Podchodziłam bardzo sceptycznie, ot taka sobie śmierdząca szarym mydłem brudna pasta. I ja mam myć nią twarz? Ano. Nakładam trochę "pasty" na dłonie i delikatnie rozcieram,pasta zamienia się wtedy w delikatną emulsję.
Mydło REWELACYJNIE oczyszcza skórę, po jego użyciu jest gładka, mega odświeżona i czysta.
Skrzypi, kurczę pierwszy kosmetyk, który zafundował mi takie oczyszczanie , że aż mi twarz z czystości skrzypiała. A co najlepsze uwielbiam to skrzypienie :-D
Szczypie w oczy! Okrutnie, więc uwaga :)
Zauważyłam lekkie zwężenie się porów oraz sporo mniej wyskakujących niespodzianek na twarzy.
Mydła używam na samą twarz, ale chyba zacznę też na plecy.
I już dziękuję za inne żele do twarzy,coś mi się wydaje że pozostanę mu wierna.
Ewentualnie będę testowała inne czarne mydła, bo jak dla mnie to strzał w 10 !

Stosowałyście jakieś czarne mydło?
Jaka jest Wasza opinia?



poniedziałek, 28 października 2013

Maseczkowy zawrót głowy

Hej Piękne :*

Mam takie zaległości w maseczkach,że głowa mała.
Nie mam kiedy ani co nałożyć na twarz. Postanowiłam zasilić swoje maseczkowe zasoby i wygospodarować trochę czasu na upiększanie tej jakże ważnej części naszego ciała jaką jest twarz :D

Dziś napiszę o jednej z maseczek jakie niedawno trafiły w moje łapki drogą wymiany



N pierwszy ogień poszła maska pomarańczowo - czekoladowa <3

Montagne Jeunesse
Hot Chocolate 
Cocoa & Orange


Maseczka mieści się w saszetce o pojemności 15g.
Sporo jak na "jednorazową" maskę, ja smarowałam dość grubo i starczyła na dwa razy.
Kolor czekoladowy, jak nutella jak dla mnie :)
Dla teścia, nie powiem jak co :-]
Ale co przechodził koło naszego pokoju , kukał do mnie i się śmiał jak cholera. Miałam wrażenie , że specjalnie spaceruje koło naszych otwartych drzwi żeby się pośmiać z tego co mam na twarzy.
Kosztuje ok 5zł z tego co widziałam w necie, ale uśmiech teścia bezcenny :)


Zapach super. Jak nutella z pomarańczami.
Albo nowy deserek biedronkowy Bon Creme pomarańcza z czekoladą , gdzie dominuje czekolada.
Smakuje natomiast bardzo kosmetycznie, a tak! spróbowałam tak mi ślicznie pachniało że się oblizałam!

Maseczka jest samo-rozgrzewająca, w momencie nałożenia na twarz robi się ciepło i pachnąco. Z tym ciepłem może być problem dla wrażliwców.

Samo działanie dla mnie super, wyraźnie oczyszcza skórę.
Po zmyciu twarz jest widocznie oczyszczona,wygładzona i leciutko - zdrowo zarumieniona.
Nie podrażniła mnie!
A było mi tak przyjemnie , że przedłużyłam aplikację,bo po prostu zapomniałam o niej :)

Chętnie wypróbuję resztę kolekcji.
Używałyście maseczek Montagne Jeunesse ? 
Polecacie którąś szczególnie?

I moje kolejne pytanie, ponieważ maseczki mam z wymiany, nie kupowałam ich a w sklepach nie wdziałam,ale też nie szukałam specjalnie.
Gdzie stacjonarnie mogę je kupić i w jakich cenach?





sobota, 26 października 2013

Balea Professional, szampon głęboko oczyszczający

Pierwszy kosmetyk z serii Professional Balea u mnie na blogu, no to teraz się posypie :)

Opakowania kosmetyków z serii Professional nie mają już takiej kolorowej gamy kolorystycznej jak te "tańsze" owocowe.
Odżywki i szampony są w porządnych i estetycznych opakowaniach w kształcie tub.
Wyglądają faktycznie dość profesjonalnie.

Dzisiaj będzie , więc o szamponie 
Głęboko oczyszczającym
Balea
Tiefen Reinigung


O opakowaniu już było, wygodnie mu się na zakrętce stało na wannie.
Szampon na bazie czystej wody z lodowca,cokolwiek to znaczy :)
Koloru ten szampon nie posiada, jest bez barwny.
Zapach delikatny,lekko fryzjerski i nie drażniący.
Konsystencja dość rzadka, jednak nie uciekająca z ręki.



Szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy, jedno umycie wystarczy do pozbawienia włosów oleju po olejowaniu.
Dobrze się pieni.
Nie podrażnia ani nie wysusza skalpu. Nie przyczynia się też do powstawania łupieżu.
Nie plącze włosów, które po nałożeniu odżywki bardzo dobrze się rozczesują.

Kolejnym plusem jest cena, stacjonarnie kosztuje ok 1,45e czyli ok 6zł. 
W necie trochę drożej bo ok 10zł.
Podsumowując , fajny szampon do którego pewnie wrócę.

czwartek, 24 października 2013

Nie każda pianka jest super :(

Uwielbiam kosmetyki w piance. 
No może "kosmetyki" to za wiele powiedziane. Uwielbiam mydła w piance, i to te od BBW :D Pisałam o takim jednym tutaj, a jeszcze w zapasach jedno i czekam na kolejne 6 czy 7 ze wspólnego zamówienia BBW. Ale niestety nie o takim hicie jak mydełko BBW w piance będzie dzisiaj :(

Kiedyś zanim zaczęłam blogować używałam samoopalacza w piance z Dax'a i był super.
Myślałam , że wszystko co w piance będzie zasługiwało na moje ocho-achy.
Jak widać, nie.

Skarb Matki,
Femina
Pianka do higieny intymnej


Pianka, jak to zwykle bywa zamknięta w opakowaniu z pompką dzięki czemu jest fajna aplikacja produktu.
Opakowanie o pojemności 250ml.

Konsystencja, ano wyobraźcie sobie , że w postaci delikatnej pianki :D to lubię.
Nie podrażnia, a i to mi się zdarzało. 

 Nie wiem czy łagodzi infekcje, bo ostatnio na szczęście żadna się nie przyplątała.

I tyle dla mnie z plusów produktów.

Teraz minusy.
Żebym czuła się jakoś odświeżona, potrzebuję więcej niż 1 pompkę produktu najlepiej ze 3 co znacznie skraca wydajność.
Zapach, jak dla mnie zbyt chemiczny i intensywny. Bez sensu, kurczę w okolice intymne to ja jednak bez chemii proszę :-/
No i cena , ok 20zł to trochę za dużo jak za ten produkt. Zresztą nawet jakby kosztował połowę to ja dziękuję.

No nie wiem, nie odpowiada mi i już.
Pozostanę jednak wierna mojemu Lactacydowi. 
Stosuję go od kilku lat, czasem próbuję czegoś innego 
ale zawsze do niego wracam, nie ma sobie równych.



wtorek, 22 października 2013

Czy coś godnie zastąpi moją ulubioną Bale'ową odżywkę?!

Na szczęście odpowiedź brzmi TAK!

Jakiś czas temu, w kwietniu dokładnie pisałam Wam o mojej ulubionej kokosowej odżywce z Balei.



Zrobiłam sobie jej zapas kilku opakowań, które niestety skończyły pod koniec wakacji :(
Jakie było moje zdziwienie kiedy zrobiłam zamówienie u koleżanki na kolejne a okazało się,że ją wycofali ?!?
Zamiast niej pojawiła się o podobnych właściwościach ale innym zapachu mianowicie czerwona pomarańcza.

Balea odżywka do włosów farbowanych
Blutoorange + Moringa


Opakowanie dokładnie to samo jak wcześniejsza odżywka, a właściwie cała ich seria. Zmieniła się tylko kolorystka z niebieskiego na pomarańczową.
Pojemność i cena również ta sama
300ml i 0.65e w necie ok 6zł.

Na szczęście nie różni się wiele od kokosowej poprzedniczki :)
Konsystencja dość gęsta i dobra wydajność.
Zapach , cóż zupełnie inny od kokosowego :)
Ale pachnie super, świeżo i słodko. Coś jak czerwony grejpfrut lekko oprószony cukrem. 
Byłam zła że zabrali kokos ale teraz jestem zadowolona.

Nie obciąża włosów,nie wywołuje łupieżu,nie przyspiesza przetłuszczania.
Włosy po umyciu i zastosowaniu odżywki są miękkie,sypkie i ślicznie delikatnie pachną.

Wgl, od kiedy używam tylko produktów Balei na włosy (szampon , odżywka) łupież nie wraca! Przy polskich, drogeryjnych szamponach i odżywkach był moją zmorą.
Do tego niska cena, oj chyba pozostanę im wierna!

Ps. Kornelia , dla Ciebie chyba lepiej co? Nie cierpisz kokosa :D
Pss: Zapraszam do nowej,wymiankowej zakładki :)


niedziela, 20 października 2013

Jak to pachnieee



Obłędny, słodziutki, jak mamba malinowa !, dziewczęcy i idealny. 
Taki jest zapach żelu pod prysznic o którym dzisiaj Wam chcę napisać. Żel pod prysznic Soraya So Fresh o zapachu Milkberry Malinowa Obsesja otrzymałam na spotkaniu w Krakowie podczas prezentacji pań z firmy Soraya.
Kiedy wąchałyśmy kosmetyki przyniesione przez Panie, 3/4 z obecnych blogerek nie mogło oderwać nosa od tego żelu! Poważnie, a to chyba coś znaczy ... :-)

Od razu po powrocie ze spotkania żel wylądował na wannie obok żelu balea , który poszedł na jakiś czas w odstawkę i tym sposobem Milkberry nie długo sięgnie dna ;-(

Czym sobie zasłużył na takie ochy i achy?


Zacznijmy od opakowania.
Jak cała seria So Pretty jest szalenie dziewczęce. Śliczne, różowe w maleńkie srebrne serduszka.
Słodkie <3
Kształt pasujący do dłoni z otwarciem klik.

Kolor żelu mleczno-różowy 


Obłędny, piękny i słodziutki zapach MAMBY MALINOWEJ.
No po prostu tak pachnie jak ona smakuje !
I za zapach ma już u mnie 5pkt na 5!
Ze względu na zapach, pomimo chorych zapasów żeli Balea , na pewno do niego wrócę.

Jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne, cóż żel jak żel.
Nie oczekujmy cudów.
Dobrze się pieni, jest dość wydajny - od 5 października stosowany codziennie na całe ciało przez jedną osobę (+M użył ze 2 razy :)) a jeszcze go jest ok 1/4 opakowania.
Nie wysusza skóry i cuuuudnie pachnie podczas kąpieli i jeszcze trochę po.
Koniecznie chcę balsam z tej serii!!

A Wam jeśli jeszcze nie próbowałyście serdecznie polecam!
Mam jeszcze czekoladowy <3 który zacznę używać jak tylko skończę ten :)
Buziole :*




piątek, 18 października 2013

Owocki do rączki :)

Taak, w końcu muszę Wam opisywać produkty, które do mnie tabunami przychodzą co jakiś czas bezpośrednio z Austrii.
Może weźmiecie pod uwagę moje zdanie robiąc zamówienia ;-)

Dziś będzie o kremie do rąk, który na tyle mi się spodobał że mam jeszcze w zapasie 2 tubki.

Balea,
Handcreme 
Beautiful Berries
Limited Edition


Zacznę od opakowania, które oczywiście przykuło mój wzrok, jako że jest bardzo dziewczęce. Kolorystycznie pasujące do mojego bloga ^^ .
Takie radosne i mówiące zamów mnie i spróbuj.
Klasyczna miękka tubka z otwarciem klik, pojemność 100ml.
Nie za duży i nie za mały, w sam raz do mojej torebki :)

Zapach, jak to przy Balei zwykle bywa bardzo fajny.
Chociaż ciężko mi go określić,na pewno słodki ale nie przesłodzony, owocowy i lekko kwaśny.
Nie wyczuwam w nim konkretnych owocowych nut, chociaż może wybija się malina z ogonem z reszty owoców lasu.

Krem jest bardzo przyjemny w użyciu, konsystencja fajna, kremowa nie za gęsta ani za rzadka. 


Dobrze i szybko się rozsmarowuje nie pozostawiając tłustej warstwy.

Nawilża przyzwoicie , nie mam przesadnie suchych dłoni, takie sobie zwyczajne i daje radę.
I tak używam kremu kilka razy dziennie, właśnie by nie przesuszyć dłoni, i u mnie się sprawdza.
Przy okazji innych Baleowych zakupów można spróbować chociażby dla zapachu :)
Jednak przy bardziej problematycznych i wysuszonych dłoniach ten krem może być za słaby, za mało nawilżający.

krem kosztuje ok 1 - 1,3e
wiadomo, w sklepach internetowych troszkę drożej


środa, 16 października 2013

Żeby nie było :)

Mam w przygotowaniu kilka recenzji kosmetyków Balea :) ale,żeby nie było że żyję samą Baleą dzisiaj coś o peelingu do ciała firmy Bandi.

Bandi
Body Care
Peeling Ryżowy do ciała


(zdjęcie z internetu,pełny się niestety do zdjęć nie załapał jak i kartonik:( )


Sympatyczny peeling do ciała znajdujący się w butelce z zamknięciem na klik oraz z plastykową zatyczką, która jednak bo jakimś czasie nie wygląda zachęcająco :(


Jego konsystencja jest rzadka, bardziej przypominająca żel pod prysznic z drobinkami peelingujacymi niż peeling do ciała.

Zapach bardzo delikatny, nie drażniący.
To dla mnie bez znaczenia, od ładnych zapachów w kąpieli i pod prysznicem mam żele <3 

Drobinek jest baaardzo dużo i są ostre, dobrze ścierają martwy naskórek, a przynajmniej lepiej niż się spodziewałam.
Po użyciu skóra jest delikatnie nawilżona, odżywiona i miękka.
Nie pozostawiam okropnej warstwy tłustej parafiny, a delikatny olejkowy film,który utrzymuje się na skórze nawet po wytarciu ręcznikiem.

Minusem są dla mnie jednak drobinki, które się nie rozpuszczają a osiadają na brzegach wanny, boshh jak ja tego nie lubię :(


Generalnie peeling ryżowy u mnie się spisał,poza tymi drobinkami i ceną.
Jego cena to ok 45zł za 200ml.
Uważam że za tą cenę mógłby być większy, lub o tej pojemności a tańszy.
Wtedy mogłabym go kupować na zmianę z innymi, bo kurczę jeśli chodzi o peelingi to lubię testować i naprawdę rzadko do jakiegoś wracam :)

Próbowałyście?


poniedziałek, 14 października 2013

Coraz większe zainteresowanie..

Wzbudzają we mnie kosmetyki Balea. Ostatnimi czasy nie jest dla mnie przeszkodą ich zdobycie, więc poza bardzo popularnymi żelami kuszą mnie też inne ich produkty. Takie jak szampony,odżywki,żele do golenia,kremy do stóp,rąk czy coś do smarowania ciała.

Dziś więc będzie o maśle do ciała.
Miałam już ich jeden krem kokosowy do ciała Balei, pisałam o nim w porównaniu z Rossmanowską Isaną i wypadł blado.
Do tego masła , więc też podchodziłam sceptycznie, jednak ...

Balea
Bodybutter
Kakao, trockene Haut



Opakowanie dość klasyczne dla maseł do ciała. Plastykowy słoiczek mieszczący 200ml produktu. 
Opakowanie po otwarciu wieczka zabezpieczone folią alu - lubię to - przynajmniej wiem,że nikt nie wsadzał tam paluchów :D


A pod folią niespodzianka !
Opakowanie było masłem wypełnione po same brzegi, normalnie aż nie możliwe :) Nie spotkałam się jeszcze z takim produktem do pielęgnacji , który wypełniałby idealnie całe opakowanie !


Konsystencja bardzo zwarta, niczym masło po wyciągnięciu z lodówki :)
Bardzo,bardzo maślana.
To jest  masło do ciała !


Dość topornie się rozsmarowywuje ale w końcu to masło :D a nie balsam czy mleczko :) Po kontakcie z ciepłem skóry lekko mięknie, 
wystarczy niewielka ilość do wysmarowania ciała
po pierwszym użyciu ubytek był na tyle nie wielki , że aż cyknęłam mu fotkę do recenzji :D


Masło pomimo tego,że rozsmarowuje się dość topornie, szybko się wchłania.
Bardzo dobrze nawilża skórę,pozostawia ją miękką,gładką i delikatnie pachnącą.
Zapach jest kakaowy a nawet jak dla mnie lekko czekoladowy.
Pachnie delikatnie, nie nachalnie i w żadnym wypadku nie chemicznie.
Jak dla mnie rewelka, idealne na zimę i widzę w nim same plusy :)
No , poza dostępnością, w sklepach internetowych kosztuje ok 15zł
a w niemieckich drogeriach ok 2e.

Jeśli macie okazję spróbować , polecam z czystym sumieniem !

Ah, troszkę poukładałam w szufladkach :)
teraz mam w łazience wszystkie otwarte kosmetyki,których używam na bieżąco..



sobota, 12 października 2013

Nowości w moim domku :)

Troszkę ostatnio przesadzam, z kosmetykami oczywiście..
Niby ich nie kupuję - Rossmana, Naturę i Super Pharm omijam szerokim łukiem. Na Biedronkowe kosmetyczne promocje nawet nie patrząc.
 Co z tego jak dzisiaj przyjechała do mnie znów koleżanka z Niemiec z całą siatą Balei ?
Ale spoko znów nie wszystko dla mnie, coś się przyda na święta, z wami też jeszcze się podzielę.
Wprawdzie przegapiłam 100 000 wyświetleń , ale może kiedyś bedzie 1000 obs :)














Z wymian internetowych wpadły mi w łapki mgiełka i balsam Pure Paradise z Bath Body Works - ostatnio coś się polubiłam z tą firmą a że w Krakowie nie ma to muszę kombinować :)


Udało mi się też załapać na wspólne zamówienie z BBW z USA, pewnie przyfrunie do mnie pod koniec miesiąca, zamówiłam oczywiście mydła w piance , a nawet 6 ! :) i malutkie żele antybakteryjne.

To takie małe nowości, na pocieszenie :)
Remont jak był tak trwa dalej, niby tylko kuchnia i przedpokój
ale syf oczywiście przez to w całym mieszkaniu...
Nie mam już siły.

Aaa jeszcze kupiłam sobie w Biedronce śliczne szufladki 



które mają stanąć w łazience , na moje kosmetyki, oraz do tego pasujący kosz na pranie



 i koszyki, wszystko to oczywiście w takim samym,kremowym kolorze - zdjęcia z netu.


Ale na razie oczywiście ze względu na remont i wszechogarniający bałagan nic z tym nie robię a tak liczyłam że dziś ze względu na dzień wolnym pobawię się moimi cudeńkami.

Natomiast jak już zrobię to się pochwalę nowym domkiem moich kosmetyków :)
Jak skończę kuchnię będę z 7 niebie , więc może też się pochwalę.
Nie mam już siły do tego remontu, zaraz zwariuję.





wtorek, 8 października 2013

Kraków 5.10.13 Zlot Czarownic

Nie obrażać się, jak ktoś pytał męża gdzie jestem/byłam to mówił , że na zlocie czarownic,dzięki Ci kochanie:*
Uważa , że mam totalnego świra na punkcie kosmetyków i już nie może o nich słuchać ani patrzeć na moje kolejne nabytki.(W stylu bolała mnie głowa to skoczyłam do super pharm po tabletki a kupiłam perfumy. 
Ból głowy przeszedł jak ręką odjął :D )

Dlatego między innymi powstał mój blog, ale nigdy nie spodziewałam się , że to właśnie dzięki blogowaniu poznam tyle fantastycznych osób. Osób z którymi jedno spotkanie to mało , wciąż trzeba więcej i więcej i to nie tylko takich oficjalnych :)

Na takich bardziej oficjalnych za to poznaje coraz nowe sympatyczne osóbki 
-REWELACJA- 
bez blogowania na pewno bym ich nie poznała .

Dobra, dość pierniczenia relacja miała być , to będzie :)

Zlot miał miejsce w sobote 5.10.13 w Krakowie w Greckiej Tawernie Hellada na ulicy Królewskiej.
Kojarzycie? Już raz był tu zlot, miejsce tak się spodobało że był i kolejny, ale już chyba mamy dość tego
klimatu więc ostatni. Mochito za 24zł ... ej no bez jaj , 5 Mochito i mam perfumy ...

W spotkaniu udział wzięły :


+ przedstawiciele firm
Soraya

No i pewnie ja, skoro o tym piszę :)

Jako , że jak zwykle nie miałam aparatu , no nie dorobiłam się jeszcze , zdjęcia będą bezczelnie kradzione od Donny i Nuneczki :)

Spotkanie zaczęło się o godzinie 13 :) oczywiście kilka dziewczyn było już wcześniej, no wiecie doczekać się nie mogły :)
A Paulina to się nawet sporo spóźniła , jak przypuszczam chciała zrobić wielkie wejście ( :* )

Gdzie by tu usiąść..


Po ulokowaniu się na miejsca odwiedziła nas przedstawicielka firmy Palmers , która opowiedziała nam trochę o kosmetykach tej marki.



 Dla mnie marka dość mało znana szczerze mówiąc , ale po opisach mam kilka produktów które bym chętnie przetestowała.
W moje łapki wpadł oczywiście peeling do ciała, sama sobie wybrałam i jestem go szalenie ciekawa


Kolejnym a właściwie kolejnymi przedstawicielkami były Pani Paulina z Panią Dagną, bądź Pani Dagna z Panią Pauliną, jeśli kolejność ma znaczenie :) Przedstawicielkami firmy Soraya.
Które niestety musiały troszkę poczekać na swoją kolej za co serdecznie przepraszamy i w ogóle bardzo dziękujemy za przybycie, ponieważ przyjechały Panie do nas aż z Warszawy.
Pozdrowienia z Krakowa :)






Przedstawicielki opisywały nam głównie szalenie słodką linię pielęgnacyjną So Pretty / So Fresh


Te kosmetyki są prze słodkie, cudne różowe opakowania w małe srebrne serduszka i do tego słodkie zapachy.



Żel pod prysznic milkberry już jest w użyciu <3 nie mogłam się powstrzymać i już w sobotę wieczorem poszedł w ruch :)



Kolejną osobą która zaszczyciła nasze spotkanie swoją obecnością była Kasia przedstawicielka firmy Baylla z produktem którego byłam szalenie ciekawa Magic Foot Peel.



















Większość z Was pewnie słyszała o produkcie,ja również i już nie mogę doczekać się testu




 a raczej efektów - obiecuje wszystko uwiecznić na zdjęciach.



Kasia również opowiedziała nam o OkuWmieście czyli nowości wchodzącej na polski rynek, o której wspomnę innym razem jak dokładnie doczytam :)

Niesamowite jest to jak czas szybko leciał.
Była spora przerwa między przedstawicielkami Sorayi a Kasią, między Kasią a godziną zero w której dziewczyny zaczęły się rozchodzić.
Mimo to czas leciał nam niesamowicie szybko. Rozmowom i śmiechom oczywiście końca nie było.
Przy takich spotkaniach żałuję że dzień jest taki krótki!

zdjęcie grupowe z Kasią


i inne takie

czy wspominałam , że jestem mega nie fotogeniczna i nie lubię zdjęć? to już wiecie
od lewej u góry ja, Iwonka, Nati, Ania, Ewelina, Klaudia,
na dole Ania i Magda


i dalej

Kornelia, ja, Iwonka i Klaudia

Nasze cudne miny (wcale Cię nie uszczypałam! :))
Ja,Iwonka i Natalka :)


Dziękuję Wam bardzo dziewczyny za kolejną udaną sobotę 
i do następnego a najlepiej wcześniej :*

Bardzo chciałam podziękować w imieniu swoim i dziewczyn firmom umilającym nam spotkanie 


Dziękujemy:


sobota, 5 października 2013

Torebkowy niezbędnik

Dziś kilka słów o kolejnych produkcie firmy Bath&Body Works, który swoim zapachem skradł moje serce.
Z BBW sprawa jest dziwna, właściwości moim zdaniem - przynajmniej jeśli chodzi o produkty z którymi do tej pory miałam styczność Mydło do rąk i Balsam do Ciała - są dosyć przeciętne. Niczym nie wyróżniające się . Natomiast zapachy - bez wyjątku cudowne, długo utrzymujące się na ciele , wyjątkowe i nie powtarzalne.

Bath & Body Works
Fresh Picked
APPLES POMMES
Fraiches

Anti-Bacterial hand gel




Czyli po prostu jabłuszkowy żel antybakteryjny do rąk.
Lubię i używam wszelakich żeli antybakteryjnych do rąk.
Zawsze choć jeden mam w torebce i w zapasach kosmetycznych.
Przydaje się jak wiadomo w ekstramalnych sytuacjach a także w codziennych kiedy nie mamy możliwości umyć sobie rąk lub po prostu chcemy je odświeżyć.

Co ma za zadanie taki żel? Ano zdezynfekować i odświeżyć dłonie.

Te zadania ten żel spełnia.
Dodatkowo bardzo umila dezynfekcję swoim soczyście jabłkowym zapachem, który pojawia się po kilku sekundach od aplikacji i utrzymuje kilkanaście - kilkadziesiąt minut na dłoniach.

Konsystencja jak sama nazwa wskazuje - żelowa, dodatkowo z zatopionymi niebieskimi kuleczkami,nie pytajcie po co bo nie wiem.



Cena żelu to 7,99 (regularna) za 29ml.
Czyli nie jakoś specjalnie drogo,bo produkty tego typu są bardzo wydajne a ceny zbliżone. Ten dodatkowo fajnie pachnie.

Używacie żeli antybakteryjnych?
Co myślicie o takich zapachowych?

piątek, 4 października 2013

Apetyt rośnie w miarę jedzenia..

Nie kupować kosmetyków bo wszystko już masz .. to moje motto ostatniego pół roku, zwłaszcza że mam całe mnóstwo innych wydatków.
Ale jak się tu nie skusić na kosmetyki, do których się nie ma dostępu lub bardzo słaby , kiedy jest super okazja. Albo zakup po kosztach albo wymiana, to już wgl rewelacyjnie.
Pomimo,że kosmetyków mam sporo Balea kusi, i wygrywa z moją silną wolą :)
Właśnie dostałam paczkę której częścią były nowe kosmetyki Balea - wybierałam sama :D , ale też inne rzeczy które przydadzą się po remoncie. :)
Za paczkę nie płaciłam , tylko się wymieniałam , jak dla mnie tym bardziej super :)


A oto co tam znalazłam z kosmetyków


Tym razem tylko 4 żele pod prysznic  , jeden to zimowa limitowanka.
3 odżywki do włosów z czerwonym grejfrutem - to chyba odzywka która weszła za kokosową którą uwielbiałam.
Suchy szampon do włosów, mój pierwszy , zobaczymy na co go stać, głównie potrzebuję go do grzywki :)
Krem czekoladowy / kakaowy do ciała i krem do rąk owocowy - pierwszy poszedł w ruch , ślicznie pachnie!
Peeling co ciała limonka z maślanką, no cóż peeling musi być.
2 dezodoranty w kulce i 2 w sprayu - kosztują grosze i chętnie je sprawdzę.
Z kosmetyków tyle, do tego jajo ebelin o którym sporo słyszałam i jestem ciekawa jak u mnie się sprawdzi.


czwartek, 3 października 2013

Wyniki :)

Taaa już są :)
Trochę to trwa,żeby odnaleźć maszynę losującą a później wpisać do niej wszystkie Wasze nicki po ileś razy :)

Oto szczęśliwy los


Bardzo dziękuję za udział w rozdaniu i czekam na meila z adresem
kosmetyczneszalenstwo@interia.pl


Ps. Jeśli masz zamiar mnie odobserwować, wiedz że się dowiem i w kolejnym rozdaniu wgl nie będę Cię brała pod uwagę :)


Łączna liczba wyświetleń