wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie kosmetyczno-życiowe 2013 :)

Tak z okazji końca roku na wspomnienia mnie wzięło :)
Ileż to się zmieniło , co nowego się stało i co przybyło w minionym roku, z rzeczy ważnych bardziej i ważniejszych mniej.
Z ze znajomości, z życia czy z odkryć kosmetycznych ...




2013

Styczeń 

Kornelia - początkująca blogerka , lat mało :P napisała do mnie meila czy nie chciałabym wziąć udziału w jej spotkaniu blogerskim , które ma zamiar zorganizować w Suchej Beskidziej.
Różne znajome twarze się zgodziły wziąć udział, trzeba było Korneli pomóc, więc zgodziłam się i ja.
Na spotkaniu w Suchej poznałam kilka naprawdę cudownych osób,bawiłam się super a znajomości pozostały nie tylko blogowymi komentarzami.


Luty 
też był pamiętnym miesiącem
bo liczba moich obserwatorów przekroczyła magiczne 500 ...



Marzec 
Pierwszy raz z pomocą koleżanki nabyłam drogą kupna sporą ilość kosmetyków Balea



Kwiecień

Pierwszy raz ukręciłam coś, tym czymś był peeling do ust

Zaczęłam też bardziej przygotowywać się do ślubu , do którego wtedy zostało niespełna 2 miesiące...

Maj

Pierwszy raz na łamach bloga pojawił się na chwilę Kotek Maciuś :*

Odpaliłam swój pierwszy wosk Yankee Candle


I wybrałam się na kolejne spotkanie organizowane przez Kornelcię :* tym razem w Krakowie, w ramach odstresowywania się przed nachodzącym Wielkim Dniem :)


Czerwiec

Pamiętny miesiąc, oj tak!
22 był najszczęśliwszym dniem w moim życiu,kiedy to stałam się żoną mojego męża :)


Poza tym, wyprowadziłam się od rodziców (tęsknię za mamusią :( ) na drugi koniec Krakowa do męża oczywiście, i czasu jakby mniej , na blogowanie również się zrobiło.
Jakoś daję radę.

Lipiec

Na blogu wiele się nie działo, trwała ogólna akcja PRZEPROWADZKA w moim życiu a także zaczął się remont, który trwał aż do grudnia, stąd zastój i puchy na blogu :(

Sierpień

Cisza na blogu spowodowana była Naszym odpoczynkiem.
Ponieważ podróż poślubną odrzuciliśmy na rzecz remontu mieszkania, trzeba było odbić ja w inny sposób.
Wraz z Kasią i jej narzeczonym włóczyliśmy się po Naszych letniskowych domkach.

Wrzesień

Zakupiłam osobiście większą ilość wosków YC

i zrobiłam u koleżanki sporrre zamówienie z Balei <3


Remont mieszkania wciąż trwał...

Październik

Odkryłam swój HIT o którym pisałam Tutaj, co mycia twarzy, którego nigdy na żaden inny nie zamienię.


I oczywiście zapasy Balei się powiększały ..



Listopad

Miesiąc jakże ciekawy, który raczej zapamiętam do końca życia.
Poza kończącym się remontem kuchni, miałam przyjemność wyjechania na tydzień do Laponii !

Kto czytał relację , których było sporo bo z każdego dnia osobny post - tyle wrażeń - ten wie,nie do opisania.
A co przeżyłam to moje, szkoda tylko że bez męża :(




Grudzień

Skróciłam Wam moją zapachową historię,


poznałam nową kosmetyczną firmę Softer
mającą kilka perełek o których napiszę Wam po Nowym Roku.
Rzuciłam się na DDD czyli dzień darmowej dostawy.

Napisałam list do Aniołka, z listą życzeń ,która pomału się spełnia.








Po Nowym Roku, zrobię post z moimi okryciami kosmetycznymi 2013 :)

A tym czasem chciałabym Wam życzyć udanej zabawy sylwestrowej,
oraz aby nadchodzący nowy 2014 rok był lepszy od poprzedniego!!!





poniedziałek, 30 grudnia 2013

Niezbędnik ostatnich dni ;-) Palmers skoncentrowany krem do rąk

Nie wiele ponad dwa tygodnie temu, Angel rzuciła na swoim Facebooku hasło,że w Hebe promocja na zestawy Palmers'a. Akurat byłam blisko Hebe i jak na Panią Promocję przystało w te pędy tam pognałam o czym pisałam już Wam tu .

Już tego samego dnia, a właściwie 5min później na pierwszy ogień i użycie poszedł

Skoncentrowany Krem do rąk
Cocoa Butter Formula
z witaminą E


Wg producenta:

Unikalna formuła kremu na bazie masła kakaowego wzbogacona witaminą E,o wyjątkowym działaniu nawilżającym i natłuszczającym,dzięki czemu skóra staje się miękka i gładka.
Krem stworzony do wyjątkowo wrażliwej skóry,eliminuje objawy suchości, przywraca odpowiednią gładkość i miękkość zapobiegając podrażnieniom i zaczerwienieniom.
Idealny do rąk,łokci i kolan.

I coś ode mnie:

Zestaw kupiłam głównie z myślą o kremie do biustu,którego byłam ciekawa a także skusił mnie opis tego kremu,że nadaje się do łokci!

Już kiedyś Wam pisałam , że ze względu na problemy tarczycowe mam problem z mega suchymi i pękającymi łokciami i ciągle szukam czegoś co to złagodzi.

W czasie kiedy nabyłam ten krem, spędzałam na polu z odsłoniętymi łapkami po 8 godzin (stoisko na rynku:)) i co jakiś czas smarowałam nim dłonie.

Konsystencja kremu jest dość gęsta i kremowa, wystarczy niewielka ilość, która wystarcza zarówno na łapki jak i na łokcie:P



Dłonie po wsmarowaniu kremu są widocznie nawilżone,gładsze i miększe.
Krem pozostawia leciutki film, ale nie przeszkadza to w niczym i nie robi śladów np. na telefonie.
Po codziennym stosowaniu moja skóra dłoni jest w wyraźnie lepszej kondycji.
Nie jest przesuszona a nawilżona i miękka.

Jeśli chodzi o łokcie zauważyłam , że są dużo miększe a pękania nie zauważam.
Dzięki swojej konsystencji jest bardzo wydajny, stosowany kilka razy dziennie od ponad 2 tygodni ubytek raczej nie wielki - sądząc po wadze opakowania.

Krem mieści się w tubce o pojemności 60g
jego cena w samotności bez zestawu to ok 10zł bez promocji
więc uważam , że warto zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym , kiedy pielęgnacja rąk jest bardzo ważna.

Polecam krem z czystym sumieniem :)
Używałyście?



niedziela, 29 grudnia 2013

Balea znów zachwyca ...

I to w kolejnym żelu pod prysznic, kurczę od kiedy używam żeli Balea naprawdę nie mam już ochoty na inne żele, tylko lipa z ich dostępnością.

Tym razem będzie o 
Balea Dusche & Olperlen
Apfelblute
czyli żel pod prysznic o zapachu kwiatu jabłoni

Mąż mój uwielbia wszystko co jabłuszkami pachnie.
Świeczki,żele pod prysznic, mydła ... dobrze , że nie każe mi się psikać jabłkowymi perfumami :P 
Ten żel, zamówiłam więc z myślą o Nim a tym czasem spodobał się i mi.

Bardzo lubię opakowania kosmetyków Balea, kolorowe a jednocześnie estetyczne i miłe dla oka.

Żel ma dość gęstą konsystencję i transparentny różowy kolor.
Jest wydajny.

Pachnie delikatnym zielonym jabłuszkiem, bardzo przyjemnie.
Dobrze się rozprowadza na skórze i delikatnie pieni.
Idealnie nadaje się do golenia maszynką jak nie chce mi się sięgać po żel do depilacji :)

Nie wysusza skóry, a może i nawet delikatnie nawilża.
W naszym domku używany przez obie płcie a więc unisex :P

Chętnie zamówię kolejne opakowanie 
kosztuje mniej niż 1e. 

Czy któraś z Was go używała?
Jak się sprawdził?







sobota, 28 grudnia 2013

Bath Body Works czyli moje małe miłostki :)


Są dwa typy produktów Bath Body Works , które skradły moje serce :) no może dwa i pół.

Pierwsze to mydła w piance do których mam pewną słabość, jedno już Wam recenzowałam o  tutaj.

Tak bardzo mi się spodobały, że zrobiłam ich mały zapas :)




































Cena regularna tych cudeniek to 29zł a pojemność 259ml.
Byłabym w stanie zapłacić za takie mydełko tyle, bo bardzo je lubię.
Często też w sklepie BBW mają promocje typu kup 2 a 1 gratis itp.
W stanach można je kupić o wiele taniej.

Mydełka są świetne, obecnie w użyciu mam dwa 
Jabłko z Mango



które trzymam w łazience do mycia łapek

a także 
Kitchen Lemon


typowo kuchenny niwelujący zapachy kuchni, który stoi rzecz jasna w kuchni.

Konsystencja od ostatniej recenzji nie uległa zmianie a mianowicie jest to lekka pianka, która pachnie, w zależności od danej linii zapachowej.
Zapach na dłoniach utrzymuje się przez jakiś czas.
Bardzo przyjemne w użyciu i wydajne.




Ot, takie ładnie wyglądające cudeńko bez którego ostatnio nie mogę się obejść :)

Kolejną serią produktów , z którymi się polubiłam
są małe żele antybakteryjne do rąk.
Pierwszy, którego już nie mam a o którym pisałam Wam tutaj dostałam na jednym ze spotkań blogerskich w którym miałam przyjemność uczestniczyć.

Kolejne nabyłam sama, i też tworzy się ich mały zapasik



























Żele znajdują się w małych plastykowych buteleczkach o pojemności 29ml i w cenie regularnej kosztują 7,99.
Jak większość produktów BBW mają szalenie duży wybór zapachów.
Mimo niewielkiej pojemności,żeliki są bardzo wydajne.
W końcu wystarczy tylko kropelka żeby odświeżyć i zdezynfekować nasze dłonie a przy okazji otulić je zapachem na jakiś czas.


Obecnie w użyciu mam 
Vineyard Berries 
czyli ciemne winogrona


konsystencja jak w poprzednim czyli płynno-żelowa 
kolor fioletowy z szafirowymi drobinkami



Mój malutki torebkowy niezbędnik :)

Ostatnim produktem , któremu warto poświęcić uwagę moim zdaniem są mgiełki zapachowe do ciała.
Ich cena to 59zł
duża bo aż 236ml pojemność 
W swojej kolekcji posiadam obecnie 3 sztuki , każda brana w "ciemno" stąd nie do końca odpowiadają mi zapachy.


Zapach który najbardziej wpadł mi w nos to
Coconut lime breeze



Bardzo fajne połączenie słodkiego kokosa i odświeżającej limonki.
Jak na mgiełkę do ciała ma zaskakująco dobrą trwałość co za tym idzie jest wydajna.
Jakbym miała BBW pod ręką na pewno znalazłabym jakiś zapach w 100% mi odpowiadający a wtedy była by na pewno trzecia wielka miłość do produktów BBW.

Niestety balsamy i kremy do ciała tej firmy kompletnie do mnie nie trafiają, poza zapachem nie robią kompletnie nic. A w balsamach do ciała mam większe wymagania niż sam zapach.

Bardzo żałuję że sklepy firmowe Bath Body Works są tylko w Warszawie, że nie mają choćby polskiego sklepu internetowego a sklep w USA nie wysyła bezpośrednio do polski.

Na pewno byłabym wtedy stałą klientką, zwłaszcza że obserwując fb BBW widzę że promocje typu  3 w cenie 2 czy 2+2 często u nich występują.
Do tego ta gama zapachowa!!!
Sklep w Stanach to już jest w ogóle szał, zapachów o wiele więcej, ceny szalenie niskie i całe mnóstwo P-R-O-M-O-C-J-I czyli to co lubię najbardziej, niestety nie na wyciągnięcie ręki.
Może ktoś , coś jakieś zamówienie w Stanach? Wtedy piszę się na 100% :)


Co wy sądzicie o produktach firmy Bath Body Works?




piątek, 27 grudnia 2013

L'oreal Mythic Oil - włosowy duet ostatnich tygodni :)

Hej słoneczka!
Witam Was w ten po świąteczny czas :) Przychodzę do Was dziś z mini recenzją produktów od L'oreala, które ostatnio wpadły w moje łapki.
Dlaczego mini? Abo produkty w wersjach mini, ale na tyle wydajnych i fajnych , że zasłużyły na swój osobny post :)

Na Mikołajkowym spotkaniu w Krakowie o którym nie pisałam z racji posiadania małej ilości zdjęć, a nie chciałam rzucać kolejnym suchym postem, otrzymałam dzięki uprzejmości Gosi i sklepu Friser 2 mini produkty od L'oreala.

L'oreal professionnel Mythic Oil , Unikatowy olejek odżywczy  45ml
L'oreal professionnel Mythic Oil , Odżywcza maska nadająca blask do każdego rodzaju włosów 75ml

Jak zobaczyłam maskę pomyślałam, phi na jeden raz mi starczy i dziękuję.
Włosy mam dość gęste o długości za ramiona.Olejek jak olejek,liczyłam że będzie wydajny a lubię olejki do włosów.

Konsystencją maseczki się nie pochwalę już, bo nie robiłam jej zdjęć , nie sądziłam że będę coś pisać o maseczce 75ml...


A będę, i zacznę od wydajności właśnie, bo starczyła mi na porządne 4 razy, więc jestem w szoku!
Maska ma dość gęstą i zwartą , lekko maślaną konsystencję.
Dobrze rozprowadza się na włosach i nie spływa z nich.
Pachnie przyjemnie,tak "fryzjersko".
Włosy po jej użyciu są miękkie i błyszczące a szczotka nie szarpie kłaczków
 tylko po nich " płynie ".
Zdecydowanie ułatwia rozczesywanie.
Spodobała mi się i możliwe że jak wykorzystam zapasy, skuszę się na duże opakowanie.
Upatrzyłam je na allegro 200ml za ok 40zł a 500ml za ok 75zł. Może za pierwszą z 'większych' wypłat po nowym roku,kto wie ? :)

Olejek natomiast stosuję na końcówki włosów (ok 5cm) , które wcześniej były mocno wysuszone.
Stosuję go po każdym myciu, a czasem też w ciągu dnia.
W tym momencie mogę się pochwalić dobrze nawilżonymi końcówkami :)
Nie obciąża włosków, fajnie nawilża i nabłyszcza - czasem zdarzało mi się przeciągnąć go dalej niż te 5cm i krzywdy nie zrobił.
Naprawdę fajny i jak to olejek bardzo wydajny, zużyłam max 4ml :) w te 3 tygodnie :)
Olejek na allegro za 125ml kosztuje ok 40zł, więc nie wiele jak na taką wydajność. Ten co mam myślę, że starczy jeszcze na dłuuuugo.




Są to moje pierwsze "fryzjerskie" kosmetyki.
Używałyście ich?
Jaka jest Wasza opinia?

środa, 25 grudnia 2013

Z parafiną w tle...

A raczej na pierwszym planie :(
Dziś będzie o peelingu, zużywam intensywnie to co mam w domu zanim kupię coś nowego.

Peeling o którym dzisiaj napiszę dostałam do testów od portalu depilacja.edu.pl, 
więc zrecenzować nadszedł czas.

Bielenda
wyszczuplający peeling solny do ciała
nawilżenie i wyszczuplenie




Zacznę od opakowania które lubię, pomimo że nie jest zbyt higieniczne to lubię peelingi w słoiczkach.
Zawsze wtedy wygrzebię wszystko do końca,
opakowanie zabezpieczone folią / sreberkiem oznacza , że nikt przed nami w nim nie macał :)



I jak dla mnie, niestety to by było na tyle z plusów tego produktu.

Zacznę od parafiny , której nie cierpię , na drugim miejscu w składzie.
Po użyciu peelingu skóra jest niesamowicie tłusta, masakra nie cierpię tego uczucia, po "wypilingowaniu" się muszę się jeszcze potraktować żelem pod prysznic i rękawicą peelingującą ażeby zmyć to cholerstwo z ciała...

To dla mnie pierwszy i największy minus.

Kolejny minus to ścieranie, a raczej jak dla mnie jego brak.



Pomimo sporej ilości zawartych w sobie drobin, peeling wg mnie bardzo słabo ściera.
Drobinki są okrągłymi kuleczkami, jeśli już to bardzo delikatnie masującymi nasze ciało, na pewno nie ścierają martwego naskórka tak jak ja to lubię.
Drobinki oczywiście osadzają się na wannie ,plecach i w ogóle wszędzie :)

Wydajność, bardzo słaba chociaż w przypadku kolegi bardzo się cieszę , że dobił dna po 3 razach 'peelingowania' całego ciała :)

Zapach niby świeży, ale jakiś taki nijaki, również nie przypadł mi do gustu.

Jeśli lubicie parafinę w peelingach, wszechobecne i nic nie robiące drobinki oraz ogólne uczucie tłustej skóry to polecam.
Jeśli nie to nie ;-)
Brak dobrego złuszczania, natłuszczenie parafiną, nieciekawy zapach moim zdaniem nie zasługują na miano dobrego peelingu.

Może któraś z Was go miała i ma odmienne zdanie??



Tak w ogóle to Wesołych Świąt :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Lovely Nude i jej pigmentacja

Dziś tylko kilka zdjęć i słów o paletce którą nie dawno kupiłam.
Paletka jest z limitowanej kolekcji Lovely
i kosztuje niespełna 12zł.
Myślę, że to dobra opcja dla kogoś takiego jak ja
mało nudziaków używam i raczej nie mam ich w swojej kolekcji a czasem się przydają.




Trwałość bez bazy każdych ale to każdych cieni, czy to lovely czy mac u mnie na oczkach jest tragiczna, więc bez bazy ani rusz.

Pod postem, w którym pisałam że nabyłam ową paletkę, było kilka komentarzy dotyczącej jej tragicznej pigmentacji.
Oczywiście od razu ją sprawdziłam, na bazie i bez pomimo,że bez bazy z domu się nie ruszam :)

Bez bazy:


Jak widać matów, niemalże nie ma :)
perły są ale znikome

Na bazie lumene:
(z prawej od góry pierwsze dwa kolorki zamienione miejscami przez pomyłkę)


Jak widać na zdjęciach wyżej, różnica między cieniami na bazie a bez jest duża, chociaż maty i tak nie grzeszą pigmentacją.
Jednak myślę,że jak na tą cenę nie jest źle i paletka się przyda. :)

Jeśli uda mi się gdzieś jeszcze dorwać drugą i trzecią (druga dla Iwonki:*) to dorobię jakiś konkursik z nią, może w nowym roku,ale nie obiecuję bo znów słyszę , że nigdzie jej nie ma :(


niedziela, 22 grudnia 2013

Mam i ja :P

Chociaż zupełnie przez przypadek :)
Wracając wczoraj od koleżanki z drugiego końca miasta, coś mnie podkusiło żebym wysiąść i wstąpić do Rossmana w jednej z mało uczęszczanych galerii i mam :)

Popularną ostatnimi czasy na blogach

Lovely,
Nude make up kit















Kolorki śliczne ale opakowanie mega tandetne i beznadziejne, kiedy Pani pakowała mi do siateczki bałam się ,że się rozsypie.

Przy okazji pobytu w R. zobaczyłam że świąteczne różne rzeczy są -70%
i zakupiłam 3 zapachowe świeczki w szklanych słoiczkach
truskawkę, wanilię i kawę z czekoladą.
2 pierwsze po 2,99 a ostatnia po 2,09zł. 
Żal było nie brać, zwłaszcza że ja uwielbiam wszelakie świeczki,olejki, tarty itp



Ciekawa jestem czy są gdzieś indziej jeszcze jakieś zapachy, oblookam jutro :)

Aaaa jeśli któraś dziewczyna z Krakowa poszukuje paletek Lovely Nude to melduję , że wczoraj było jeszcze 6 szt w Rossmanie w Kraków Plaza :)


sobota, 21 grudnia 2013

Pat&Rub orzeźwiający balsam do rąk

Sezon na kremy do rąk trwa :)
w planach mam jeszcze ze 3 różne kremy Wam zrecenzować. Jedne warte polecenia, inne mniej.
Dzisiejszym gościem jest

Pat&Rub Orzeźwiający Balsam do rąk

pomarańcza,grejpfrut,zioła


Jak zwykle zacznę od opakowania, bo w jego przypadku warto.
Bardzo przypadło mi do gustu.
Jest bardzo higieniczne typu air-less.


Jedna,dwie pompki wystarczą do wysmarowania dłoni, jest więc dość wydajny.
Z boku opakowania widać ile zostało nam produktu do końca.


Konsystencja balsamu jest lekka i delikatna, dzięki czemu szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu.



Zaraz po jego użyciu skóra jest gładka i przyjemna w dotyku, jednak jak dla mnie efekt ten trwa za krótko. W zimie potrzebuję mocniejszych nawilżaczy.
Największym plusem jest oczywiście skład. Chociaż akurat w przypadku kremów do rąk nie ma on dla mnie aż takiego znaczenia.

Zapach tego produktu nie do końca spełnił moje oczekiwania, za bardzo wyczuwam w nim nuty cytrusowe co kojarzy mi się z jakimś bliżej nie określonym środkiem czystości. Inne wersje zapachowe z chęcią bym wypróbowała. Jednak jeśli konsystencja ta sama, to raczej wiosną lub latem, bo na zimę dla mnie zbyt lekko.

Generalnie produkt mi się podoba , chociaż cena regularna 39zł za krem do rąk jest moim zdaniem ciut za wysoka. Połowę z tej ceny byłabym skłonna zapłacić za krem na dwie pory roku.

Używałyście balsamów do rąk Pat&Rub?






Łączna liczba wyświetleń