Uff, ale mnie nie było :)
Najpierw brak czasu, potem święta i przygotowania a co za tym idzie jeszcze mniej czasu. Potem sylwester , który spędziłam mega rodzinnie - z rodzicami i mężem - górach, w naszym domku wysoko na polanie w lesie. Z dala od cywilizacji i zasięgu. Było super , biało, biało i biało :)
Ekipa sylwestrowa mała, bo nikt się nie odważył jechać do naszej bacówki zimą.
Brak prądu - ewentualnie troszkę agregata, oświetlanie świeczkami, ocieplanie piecem i brak bieżącej wody zimą odstraszają , cóż.
Żałujcie :)
Jako, że pierwszy tydzień Nowego Roku już minął, składam Wam spóźnione życzenia aby był jeszcze lepszy od poprzedniego :)
Jak już znalazłam trochę czasu okazało się , że mój telefon ( no nie mam znów aparatu) nie podoła robieniem zdjęć wieczorem - dopiero o 18 jestem w domu po pracy :(
a po 18 to już takie zdjęcia mi wychodzą , że na bloga nie nadają się kompletnie.
Dziś wyszły trochę lepsze, to lecę z ulubieńcami.
Z kosmetykami i kosmetycznymi produktami z którymi na dobre zaprzyjaźniłam się w minionym roku.
Zacznę od
kolorówki
Revlon Colorstay , wszyscy go chyba znają ja też już dawno o nim słyszałam ale pierwsze buteleczki
trafiły do mnie w tym roku. Skusiłam się na dwa kolory 150 i 180, używam na większe wyjścia. Fenomenalne krycie bez efektu maski bardzo się u mnie spisał.
BB Cream Missha mój pierwszy azjatycki BB Cream, idealny do stosowania na co dzień. To już moje kolejne opakowanie, uwielbiam <3
Baza Artdeco.. ah baza wypróbowałam większość baz pod cienie dostępnych na rynku, baza Artdeco sprawdziła się u mnie najlepiej.
Cienie
tej samej firmy, dostałam i się zakochałam :) fajna , satynowa konsystencja i dobre krycie, bardzo się polubiliśmy.
Kolejne cienie jakie odkryłam w tym roku i już Wam o nich pisałam to
Maybelline Color Tatto, piękne i intensywne kolory,kremowa konsystencja i zaskoczenie , że cienie w kremie mogą tak długo wytrzymać na powiece w nie naruszonym stanie.
Znów cienie tym razem
L'oreal Infallible, o ciekawej konsystencji, również o nich pisałam
kolekcja cieni MCT i LI od tamtej notki powiększyła mi się o kilka kolorów a w planach mam następne.
I ostatnim hitem 2014 z kolorówki jest pierwszy kosmetyk
MakeUp Revolution jaki miałam przyjemność zakupić - paletka róży Sugar&Spice. Pierwszy ale raczej nie ostatni, gdyż te róże są super. Za nie wielką cenę - 30zł dostajemy paletkę zawierającą 8 róży. Bardzo dobra trwałość,pigmentacja i śliczne kolory. Jak doczekam dnia kiedy wracając z pracy będzie dobre oświetlenie zrobię o niej osobny post bo na to zasługuje.
Kolej na
pielęgnacje
O tych kosmetykach już Wam pisałam, są to
Mydła w piance
Bath Body Works, absolutny HICIOR jak dla mnie jestem im wierna od kiedy je poznałam :) w zapasie mam chyba z 10 różnych zapachów i co zamówienie , zamawiam kolejne. Nawet zaraziła miłością do nich moją mamę :) Pierwszą przygodę z mydłem w piance miałam już w 2013 roku , ale to w 2014 zaczęłam poznawać więcej kosmetyków tej firmy i się w nich kompletnie zakochiwać. Żele też bardzo przypadły mi do gustu, są bardzo gęste co za tym idzie cholernie wydajne, cudnie pachną i dobrze się pienią.
Bardzo je lubię za świetne zapachy, które utrzymują się w czasie aplikacji i kilkadziesiąt minut po niej .Pisałam o nich np
tu czy
tu.
Kolejnym produktem pielęgnacyjnym , którego wiernie się trzymam jest
oczyszczająca pasta firmy Ziaja, nie będę się rozpisywała, pełna recenzja jest
tutaj.
Dalej mamy coś do włosów czyli
Unikatowy Olejek Odżywczy Loreal Professionel, który stosuję na końcówki, to moja druga buteleczka i 2 w zapasie. Jedna starczyła mi na ponad pół roku ;)
Ze zdjęcia uciekli i wpadli do następnego
Czarne mydło, nawet nie to konkretne a nie mal każde :) nie wyobrażam sobie już teraz oczyszczania twarzy bez czarnego mydła. Testuje każde , które mi wpadnie w oko podczas innych zakupów. Na zdjęciu czarne mydło firmy Najel, które ostatnio używam. Spodziewajcie się niebawem recenzji.
I już nie do końca kosmetyk a raczej akcesorium , słynna szczotka
Tangle Teezer.
Kiedyś kupiłam na ebay podróbkę , która całkiem nieźle się u mnie sprawdziła, postanowiłam więc jakieś pół roku temu zainwestować w oryginał. Nie żałuję ani złotówki, nie wiem już co znaczy mieć problem z rozczesywaniem włosów.
Skoro już przeszliśmy do nie do końca kosmetyków czas na
Yankee Candle.
Któż ich nie zna :)
Uwielbiam te woski <3 cudnie pachną , każdy znajdzie jakiś zapach dla siebie. Ostatnio nawet bardziej od wosków pokochałam te małe świeczuszki - samplery , i tak sobie chomikuję... żeby nie było , że mam same kosmetyczne zapasy :) nie dawno zamówiłam kilka małych świec w szkle, na próbę jak przyjdą to zobaczymy czy też fajne :)
I na koniec zapachy, które w minionym roku podbiły mój nos.
Pierwszy z lewej to woda toaletowa od Bath Body Works Midnight Pomegranate... trwałość w porównaniu z mgiełkami tej firmy bardzo dobra... przez ten zapach mam ochotę na więcej :)
Kolejne to wielkie zaskoczenie dla mnie wody perfumowane od Yves Rocher. Sama byłam zdziwiona, że aż tak mi się spodobały , że zaczęłam robić "zapasy", gdyż na stałe jestem wierna raczej perfumom z tzw "wyższej półki". Ale jak widać Yves Rocher też ma coś fajnego z zapachów do zaproponowania. Mój nos , więc polubił się z Vanille Noire oraz pokochał (mąż również) So Elixir w wersji edp.
Kosmetyki i akcesoria kosmetyczne pokazane w tym poście podbiły moje serducho w roku 2014, zanosi się na to , że będę im wierna również w nowym roku.
Nie znaczy to , że nie będę szukać kolejnych ulubieńców :)
A Wy ? Macie jakiś szczególnych ulubieńców minionego roku?
Grudzień był miesiącem prezentów, był Mikołaj później moje urodziny, następnie Wigilia i prezenty pod choinką.
Styczeń w prezenty nie obfituje ale mam coś dla jednej z Was.
Moje najulubieńsze perfumy z Yves Rocher , mianowicie
So Elixir edp 50ml
Co zrobić żeby je zdobyć?
Wystarczy być obserwatorem bloga i poza zwykłym komentarzem zostawić swojego meila.
Mozna też zamieścić u siebie na blogu banerek :)
Zapraszam