sobota, 30 sierpnia 2014

Yves Rocher Sebo Vegetal przeciw niedoskonałościom

Dziś o kremie do którego podchodziłam dość sceptycznie.
Owszem ostatnimi czasu polubiłam się z kosmetykami firmy Yves Rocher,tyczy się to jednak głównie perfum i żeli pod prysznic. 
Kiedy jednak w ramach prezentu za zamówienie złożone drogą internetową dostałam ten kremo-żel postanowiłam spróbować.


Yves Rocher , Sebo Vegetal
Żel-Krem przeciw niedoskonałościom 


Szklany słoiczek z zielona nakrętką mieszczący 50ml kremo-żelu.
Zapakowany był w kartonik i folię.

Pachnie delikatnie i świeżo,jak dla mnie troszkę świeżym ogórkiem.
Konsystencję produktu ciężko było uchwycić na zdjęciu jest kremowo-żelowa, delikatna dzięki czemu produkt na prawdę szybko się wchłania nie pozostawiając tłustego filmu.
Używam go rano i wieczorem, nadaje się pod makijaż , nie roluje się i nie waży.
Dobrze nawilża ale jednocześnie matowi skórę a to dla mnie ważne.
Nie zapchał mnie ani nie uczulił.

Dlatego mogę stwierdzić z czystym sumieniem,że spełnia moje wymagania.
Czy do niego wrócę?
 Nie wiem, bo mam jeszcze sporo kremów na oku, a ten jest tak wydajny że nie wiem kiedy go wykończę. Jednak jeśli któraś z Was się nad nim zastanawia, to warto spróbować na własnej skórze :)






czwartek, 28 sierpnia 2014

Po prostu szampon - Loreal Elseve

Ha! 
Normalnie ostatnio wracam trochę kosmetycznie do starych,przed blogowych czasów.
Kiedy to nie przejmowałam się ani troszkę składami kosmetyków, nie szukałam nigdzie opinii przed zakupem,kupowałam po prostu to co wpadło w oko lub było na promocji.

Teraz czasem jak na półkach widzę coś,z czym mam dobre wspomnienia ląduje to u mnie w koszyku żeby sprawdzić czy aż tak bardzo zmieniły się moje preferencje.

Pamiętam,że jak byłam młodsza bardzo lubiłam szampony Elseve, nie pamiętam za co ale lubiłam.

Przy okazji ostatnich wyprzedaży w Biedronce w moje łapki wpadło kilka szamponów Loreal Elseve - kosztowały 5zł za 400ml więc nie wielka cena za garść wspomnień.


L'oreal Elseve
Arginine Resist x3
Szampon Wzmacniający


Pachnie tak jak pachniały chyba zawsze szampony Elseve,czyli przyjemnie.
Jest dość gęsty w przezroczystym kolorze.
Dzięki temu , że jest gęsty jest też bardzo wydajny - używam go od ok 6 tygodni a jeszcze jest niecała połowa.
Dobrze się pieni, dobrze też zmywa oleje.
Nie podrażnił mi skalpu, nie wywołał łupieżu.
Generalnie spodobał mi się, a za 5zł to już w ogóle :)

Spełnia moje szamponowe wymagania czyli:
-Nie podrażnia skalpu
-Nie wywołuje łupieżu
-Dobrze się pieni i spłukuje
-Dobrze oczyszcza

Nic więcej szampon mi dać nie może,więc nic więcej od niego nie oczekuję.

Na razie nie kupię ponownie bo mam jeszcze chyba 3 - w tym dwa innego rodzaju.

A wy?
Używacie szamponów Loreal Elseve?


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Mała wielka pielęgnacja czyli regenerujący peeling od Tołpy

"Kiedy mówimy *mała wielka pielęgnacja* mamy na myśli codzienne,
drobne ale przemyślane czynności,bo uważamy,
że to suma małych rzeczy daje duży efekt"


Uwielbiam peelingi.
Solne i cukrowe są moimi zdecydowanymi faworytami, nie mogłam się więc doczekać aż zacznę używać peeling z Tołpy bo czytałam o nim wiele dobrego.
Czy sprawdził się u mnie i co o nim sądzę?
Przeczytajcie..




Opakowanie mieszczące 180ml produktu - mało, powinno być co najmniej 2 razy większe, najlepiej oczywiście za tą samą cenę tj ok 35zł wtedy na 100% kupiłabym ponownie :)
Oczywiście zabezpieczeniem jest "antymacacz" czyli sreberko - nikt przed nami tam paluchów nie włoży.
Jak we wszystkich produktach Tołpa bardzo fajne opakowanie z ciekawostkami o produkcie.



Zapach ciężko mi określić, słodki, otulający i pobudzający zmysły. No rewelacja, chyba najlepszy zapach kosmetyku do pielęgnacji z jakim miałam do tej pory do czynienia. Aż mam ochotę na jakiś balsam czy masło z tej serii.

Konsystencja bardzo przyjemna


dosyć zwarta dzięki bardzo dużej ilości solnych drobin peelingujących , lekko oleista co zawdzięcza oczywiście olejowi macadamia.


Najlepszy efekt ścierający uzyskałam nakładając peeling na suchą skórę i robiąc masaż kulistymi ruchami.
Cudowny słodki zapach unoszący się w całej łazience podczas tak banalnej czynności jak masowanie własnego ciała - bezcenny.

Peeling bardzo dobrze ściera martwy naskórek nałożony na suchą skórę, na wilgotną robi to dużo delikatniej,więc wszystko zależy jakiej siły tarcia oczekujecie od peelingu.

Dzięki zawartości olejków poza ścieraniem zapewnia skórze nawilżenie.
I nie jest to jakiś mega tłuszcz osiadający później na wannie , ale delikatnie nawilżona skóra po zabiegu peelingowania.
Jak dla mnie super.

Pięknie pachnie, bardzo dobrze ściera i pozostawia skórę miękką ,gładką i nawilżoną.
Ideał z małym minusikiem:)

Dla mnie jedynym minusem jest cena ok 35zł za te 180ml.

Fakt produkt jest super, ale mógłby być trochę większy te 180ml starczyło mi na 5 razy.
Na pewno jednak zdarzają się promocję, jak to w sklepie Tołpa bywa. 
Za 25zł już bym kupiła,bo jest na prawdę fajny.

Używałyście peelingu Czarna Róża?




niedziela, 24 sierpnia 2014

Zakupy ze Stanów

Unikam kosmetycznych zakupów, jak ognia :)
 no , przynajmniej staram się :P




Ale nie mogłam uniknąć kolejnych zakupów organizowanych przez Anie.
Zakupy prosto ze Stanów poczyniłam w Bath Body Works a także minimalnie z Yankee Candle bo wosków na razie mi wystarczy :)

Właśnie pisząc zakupowe posty , cieszę się że mój mąż nie zagląda ma mojego bloga :)

Okazja była nie ziemska wręcz :) Produkty BBW po ok 3$ a woski i samplery YC po 0,50$
i jak tu być na odwyku kosmetycznym? No jak?


Oczywiście lotiony do ciała, cóż dam im kolejną szansę :)




Żele pod prysznic, tyle dobrego o nich słyszałam , więc kilka na próbę zamówiłam ze zdjęcia uciekł exotic :)





I na koniec kremy do ciała, lekka mgiełka i Yankee Candle





























Może i nie jestem do końca normalna, ale
za wszystkie te rzeczy , z kosztami wysyłki ze Stanów do Ani i od Ani do mnie zapłaciłam 180zł uważam , że mega mało jak na 14 produktów z Body Worksa i 5 z Yankee Candle.


Płaciłam półtora miesiąca temu, więc już wgl tak bardzo tego nie odczuwam :)


A tymczasem Ania organizuje kolejne zamówienie KLIK

piątek, 22 sierpnia 2014

Shefoot Naturalny Peeling do stóp

Nie przywiązuję wielkiej wagi do składów kosmetyków.
 A już na pewno nie do składów kosmetyków do stóp. 
Z prostej przyczyny, nie zawsze uważałam na chemii kosmetycznej i nie końca orientuję się w składach. 
Jasne , wiem co zapycha mi pory, czego nie toleruję w kosmetykach do twarzy czy ciała.
Ale żebym się jakoś specjalnie składami przejmowała , to bym nie powiedziała:)

Sam więc opis peelingu do stóp , że jest naturalny 
jakoś super mnie do jego otwarcia nie zachęcił.
Ot, po prostu skończył mi się mój Roszerkowy ulubieniec i padło 
na Shefoot.
Czy mnie zadowolił? 
Przeczytajcie dalej :)




























Cały design opakowania bardzo fajny.
 Fiolet + biel super się komponuje, przejrzyste opisy - spora ulotka z opisem pielęgnacji i kosmetyków wchodzących w skład całej serii tylko mam wrażenie,że dopłacamy za ulotkę i opakowanie. 


Konsystencja peelingu na pierwszy rzut oka bardzo mi się spodobała, brązowy żel ze sporą ilością drobin,które powinny dobrze ścierać martwy naskórek do tego przyjemny zapach, chociaż już się przyzwyczaiłam do odświeżającej lawendy w kosmetykach do stóp.


Co do samych właściwości...

Szczerze? 
Spodziewałam się czegoś lepszego.
Do stóp potrzebuję na prawdę dość mocnego peelingu, ma dobrze ścierać , zmiękczać nie musi bo od zmiękczania i nawilżania mam kremy.
Ale peeling jak sama nazwa wskazuje ma dobrze zetrzeć martwy naskórek i przygotować go na porcję nawilżenia jaką zaaplikuję kremem.
Tymczasem, ten peeling jest dla mnie za słaby.
Pieni się i nawilża ale słabo ściera, próbowałam na wilgotną skórę-po wymoczeniu nóg, nie ściera nie mal wcale, na suchej radzi sobie lepiej ale i tak wolę moją Lawendę z Yves Rocher.

Właściwościami pielęgnującymi / ścierającymi nie podbił mojego serca.
Z wydajnością w stosunku do ceny też jest kiepsko, kosztuje on bowiem ok 20zł za 100ml
Lawenda z Yves Rocher na promocji jest do kupienia za 9.90zł za 50ml 
więc wychodzi na to samo a lawenda dla mnie o wiele lepsza.
Shefoot muszę nakładać na stopy o wiele większą ilość a tym samym pomimo większej pojemności na krócej starczy a i nie zetrze tak jak powinien.

No niestety, ja jestem na nie :(

A Wy próbowałyście?
Czytałam różne recenzje, w tym sporo pozytywnych, cóż jak wiadomo ile ludzi tyle opinii :)






wtorek, 19 sierpnia 2014

Już nie liczę po raz który, czarne mydło na blogu :)

Taaak znów o czarnym mydle :) 
Jako , że jest to jedyny produkt w tym momencie (nie licząc ostatnio delikatnej pianki Alverde) którym myję twarz od prawie roku.
Zmieniam tylko warianty i producentów sprawdzając jakie ciekawe czarne mydła mamy dostępne na rynku :) bo wiem,że nic mi tak dokładnie i wyraźnie nie oczyści twarzy jak Savon Noir.

Tym razem, więc na tapecie 


Po różanym mydle z mydlarni Franciszka, postanowiłam poszukać innego Savon Noir o różanym zapachu a tych samych oczyszczających właściwościach.
Akurat w tym czasie w moje łapki wpadło to oto mydełko.

Cena dość konkurencyjna gdyż 100g Różanego od Franciszka kosztuje ok 28zł a 100g tego o tu kosztuje 19zł.

Cena nie wielka , a mydło bardzo wydajne jak to na czarne mydło przystało.


Konsystencja dla osób mających wcześniej do czynienia z czarnymi mydłami - idealna. Dla świeżaków no cóż musicie nauczyć się nim bawić,zwłaszcza że nie wielka ilość wystarczy do dogłębnego oczyszczenia twarzy.

Wg producenta nie trzeba mydła stosować codziennie wystarczy raz na 3 dni gdyż bardzo dogłębnie oczyszcza ono skórę i przy zbyt częstym stosowaniu może ją wysuszyć.
Mi nie wysusza, stosuję raz dziennie no chyba , że zapomnę.
Jestem posiadaczką cery mieszanej - tłusta w strefie T i lekko sucha na policzkach.

Skóra po użyciu tego mydła jest wyraźnie i dogłębnie oczyszczona , pory mniej widoczne - ten efekt z mniej widocznymi porami jest u mnie od kiedy zaczęłam regularnie stosować czarne mydła.
Mydło skrzypi podczas spłukiwania, co bardzo lubię i tylko czarne mydła dają u mnie to uczucie :)

Nie występuje uczucie  ściągnięcia skóry czy wysuszenia,co dla mnie ważne.
Mydło pachnie różą, co zdecydowanie mi się podoba i dzięki temu walorowi będę używała tylko różanych czarnych mydeł :)

Z czystym sumieniem mogę Wam polecić to mydełko :)



niedziela, 17 sierpnia 2014

Delikatność pianki..

Aż dziwne , że skusiłam się na umycie twarzy czym innym niż czarne mydło.
Dziwne bo od niecałego roku niczym innym poza czarnym mydłem twarzy nie myłam-nie licząc ekstremalnych przypadków jak noce poza domem :)

Sama nie wiem co mnie podkusiło, na pewno to że że produkt jest w formie pianki - bardzo lubię kosmetyki w piance.Na pewno też to że tyle dobrego słyszałam o kosmetykach Alverde, Balea często u mnie gości a z Alverde pianka była pierwsza.
Do tego kolorowe opakowanie i obietnica zapachu jabłkowo limonkowego...

Co z tego wyszło?
A nooo

Pianka Myjąca Alverde 
z Jabłkiem i limonką 


Bardzo fajne, kolorowe opakowanie.
Śliczny i nie drażniący zapach - słodki,owocowy a jednocześnie orzeźwiający.
W moim egzemplarzu pompka działa bez zarzutu,ale czytałam że u innych dziewczyn często się zacina.
Dwie-trzy pompki są idealne do wymycia całej twarzy.
Na zdjęciu poniżej jedna pompeczka :)



Pianka fajnie oczyszcza i odświeża twarz.
Dobrze radzi sobie ze zmywaniem makijażu.
Nie podrażnia i nie wysusza skóry.
Nie ściąga i nie uczula.
Do tego fajnie pachnie, używam jej raz dziennie na przemian z czarnym mydłem.
Jest wydajna i wrócę do niej jak się skończy, albo spróbuję jeszcze jakiejś innej pianki bo ta leciutka konsystencja w porównaniu z żelami bardzo mi odpowiada.
Czarnego mydła używać będę dalej, ale chętnie wprowadzę też lekkie jak piórko pianki, bo mi się spodobało :)

Używałyście tej pianki?
A może polecicie mi jakąś inną piankę do mycia twarzy?


czwartek, 14 sierpnia 2014

Garnier Fructis Color Resist czyli wzmacniająca odżywka

Dawno nie pisałam o żadnych odżywkach do włosów, bo takowych nie używam.
Na włosy nakładam maski czy to Kallos czy Loreal ewentualnie odżywki Balea , a tu taki psikus i recenzuje odżywkę Garniera.
Sama jej nie kupiłam - była dodatkiem do farby Olia , którą kupiłam w Biedronce i w duecie kosztowały 10zł.

Kupując ją jednak pamiętałam, że kiedyś kiedyś jeszcze przed prowadzeniem bloga kiedy to szampony i odżywki kupowałam w supermarketach. Takie które akurat były na promocji i miały ładne opakowanie czy zapach, garnier fructis często gościł w mojej łazience bo ładnie owocowo pachniał :)

Jak więc moje wspomnienia mają się do rzeczywistości?

Garnier Fructis 
Odżywka wzmacniająca
Color Resist

Do włosów farbowanych lub z pasemkami


Fajne opakowanie, bo stoi do góry nogami dzięki czemu wszystko nam spływa na dół i zużyjemy odżywkę do końca. Co ważne, bo jest mało wydajna więc przy najmniej zużyjemy całość :)

Zapach całkiem przyjemny, ale wydaje mi się , że te Fructisy zielone , które kiedyś tam używałam pachniały bardziej owocowo.
Konsystencja dość gęsta, ale muszę jej na prawdę dużo nałożyć na włosy, co niesamowicie skraca jej wydajność.
Sorry, opakowanie starczyło mi na 6 razy :/

Producent jak zwykle czaruje


































Na lato zaszalałam z kolorem i z brązu zrobiłam się czerwono-ruda (w naturalnym świetle ), więc maski,szampony i odżywki przedłużające trwałość koloru lub chociaż nie spłukujące go są obecnie przeze mnie pożądane.



Niestety ta odżywka starczyła mi jak wspomniałam na całe 6 razy, więc nie zauważyłam jakiś specjalnych właściwości pielęgnacyjnych.

Plusy są takie, że nie obciążyła mi włosów i nie wywołała łupieżu.

Ale też kosztuje ok 8zł to już wolę dorzucić piątaka i kupić maskę Kallosa , która jest zdecydowanie wydajniejsza.
Chociaż  nie, na razie nie kupię bo mam 2 w zapasie :)

Cieszę się,że zdenkowałam Garniera bo mam już ją z głowy.
Więcej na pewno nie kupię.



A może u Was się sprawdza?

wtorek, 12 sierpnia 2014

Exclusive Spa dla stóp

Zostając dalej przy produktach do stóp, jak na lato przystało choć o stopy dbać trzeba cały rok,pokażę Wam produkt, z którym pierwszy raz się spotkałam i dosyć mnie zaciekawił.

Są to 


Mając miłe doświadczenia ze skarpetkami złuszczającymi chętnie sięgnęłam po te mające je nawilżyć,zmiękczyć i zregenerować.
Producent opisuje


W środku znajdziemy opakowanie 

a w nim parę skarpet i naklejki pomagające "zakleić" skarpetki by nie spadały nam ze stóp.
Czyli aplikacja identyczna jak w przypadku złuszczających skarpetek.


Nakładamy na stopy i trzymamy pół godziny, ja jak zwykle siedząc przed laptopem trzymała dłużej ;)


Skarpetki dość intensywnie i odświeżająco pachną miętą i taki zapach pozostawiają na stopach, to pierwsze co rzuciło mi się w oczy w trakcie używania.

Stopy po zdjęciu skarpetek i ewentualnym wsmarowaniu w nie resztek produktu są w zdecydowanie lepszej kondycji niż przed zabiegiem.
Wyraźnie odświeżone, zmiękczone, nawilżone i wygładzone.
Bardzo podoba mi się ten efekt i jest idealny na większe wyjście kiedy już natychmiast muszę mieć miękkie stópki ;)
Fajne jest to , że nie jest to efekt całkiem "chwile" bo na moich stopach utrzymuje się już półtora tygodnia :)
Cena produktu jest nie wygórowana bo kosztuje on około 15zł polecam wypróbować.




niedziela, 10 sierpnia 2014

Clarena - morski peeling do ciała

Zimą moimi ulubionymi zapachami w kosmetykach do pielęgnacji ciała, są zapachy słodkie i jadalne. Takie jak wanilia, ciasteczka,kakao czy kawa.
Latem natomiast mam dość przesłodzonych otulaczy i staram się używać kosmetyków o zapachach odświeżających, owocowych , cytrusowych czy morskich.

Dziś więc będzie o takim jednym morskim zdzieraku do ciała 
a mianowicie

Clarena Body Slim Line
Wyszczuplający Morski Peeling Do Ciała


Peeling w delikatnym bladym niebiesko-miętowym kolorze zamknięty jest w plastykowym słoiku mieszczącym 250ml produktu.
Konsystencja zwarta z dość dużymi cukrowymi drobinami.



Bardzo dobrze ściera martwy naskórek pozostawiając skórę dobrze oczyszczoną , pachnącą oraz dzięki zawartości masła shea nawilżoną .
Delikatny morski zapach utrzymuje się na skórze ok 2 godzin.
Bardzo mi przypadł do gustu, nakładam na suchą skórę bo wtedy ma większe tarcie, masuję i spłukuję.
Dobrze drapie , nie za mocno ale dobrze, skóra po jego użyciu jest miękka i nawilżona.
Morski zapach odświeża i nie drażni nosa, w sam raz na lato.
Działań wyszczuplających nie zauważyłam, ale nie liczyłam na nie.
Jako peeling się sprawdził, polecam.

Czy któraś z Was go stosowała?
Jaka jest Wasza opinia?



Produkt dostałam jakiś czas temu od firmy 


jednak nie wpłynęło to nijak na moją opinię.


piątek, 8 sierpnia 2014

Po cały dniu na nogach..

Po całym dniu w pracy moje stopy są wykończone. Bolą , pieką no ogólnie masakra. Chodząco-stojąca 8 godzinna praca NIE moich marzeń daje stopom w kość. 
Cóż z pracy zrezygnować nie mogę bo za co będę kupować kosmetyki i płacić rachunki , więc staram się ulżyć stopom jak mogę po powrocie do domu.

Całkiem nie dawno w moje łapki wpadła


Powiem Wam , że jej otwarcie było strzałem w 10!
Na początku bałam się , że imbir to na zimę , że będzie rozgrzewająca czy coś. Na szczęście nic takiego i te ponad 30* upały w ostatnich dniach nie przeszkadzają mi jej używać - czasem jak był mega upał dawałam chłodniejszą wodę.

Spore opakowanie plastykowe zawierające 0,5kg soli w waniliowym kolorze.
Zabezpieczone plastykowym wieczkiem oraz posiadające miarkę w opakowaniu.



Opis producenta:


Do kąpieli zużywam zwykle 2 miarki. Uwielbiam tą sól , więc oszczędzam a gdy skończę na pewno kupię nową.
Sól wytwarza w miednicy ogromną białą pianę, czasem tak wielką że trochę jej usuwam bo nie widzę ile wody się nalało do miednicy :) Super pachnie jak dla mnie ciężki do określenia zapach , mieszanka ziół, imbiru i wanilii?

Sól DZIAŁA jak opisuje producent.
Kąpiel stóp w tej soli to prawdziwa przyjemność, chwila odprężenia i relaksu,autentycznie.
Miły zapach unoszący się w pokoju - moczę stópki w misce pod stolikiem na którym mam laptopa i piszę tą notkę :)
Na prawdę odświeża i zmiękcza stopy usuwając męczące i nieznośne pieczenie ich podeszew.

Jeśli macie problemy ze zmęczonymi po całym dniu stopami i szukacie czegoś co załagodzi lub zlikwiduje objawy to na prawdę polecam Wam tę sól. 
U mnie sprawdziła się w 100%


Używałyście jej?
Polecacie coś na zmęczone całym dniem stopy?


środa, 6 sierpnia 2014

Arbuzowy zawrót głowy ...

Taaak, zdecydowanie mam ostatnio fazę na arbuza :)
Zwłaszcza pod postacią ulubionych ostatnio drinka i żelu pod prysznic.

Drink składa się z Cin Cin Watermelon (upolowany w Biedronce za całe 10zł ) , kawałków arbuza i wody gazowanej cytrynowej typu 7up. 
Zdecydowanie jest to mój drink'owy hit tego lata :)




























Żel Arbuzowy
 to oczywiście kolejna zapachowa wersja słynnych żeli pod prysznic Balea.
Uwielbiam!
Soczyste i bardzo kolorowe opakowanie jak zawsze przyciąga wzrok.

Mleczno - różowy kolorek, średnio gęsta konsystencja


No i ten zapach!!!
Pachnie świeżo,owocowo , słodko i arbuzowo. 
No super :)

Żel ten nie ma żadnych właściwości pielęgnacyjnych, jak niemal wszystkie żele Balea.
Po prostu myje , dość dobrze się pieni i to za co je kocham czyli pięknie pachnie.
Nie wysusza skóry :)
Jak za tą cenę ile kosztują te żele to się opłaca - koleżanka przywozi mi z niemiec wychodzi za mniej niż 3zł sztuka. Nie ma szału jeśli chodzi o wydajność ale dla mnie to dobrze bo lubię dość często zmieniać żele a ich na wannie i tak stoi zawsze kilka.

Jeśli nie oczekujecie od żelu cudów- chcecie by zapachem umilał kąpiel, mył i był tani to na prawdę polecam.




wtorek, 5 sierpnia 2014

Wakacyjne Spotkanie Blogerek część III czyli i nam się coś dostało

Gosia zadbała nie tylko o dzieci ze szpitala ale także o nas ,
 czyli o uczestniczki spotkania.
Jak na kosmetykoholiczki przystało nie wyszłyśmy ze spotkania z pustymi rękami. 
Szczerze mówiąc jak zawitałam do knajpki
 trochę poraziła mnie ilość podarków rozłożona na stołach.


Ale umówmy się, każdej kobiecie nowe kosmetyki sprawiają przyjemność.
Okej, spotkałyśmy się aby pomóc dzieciom, spędzić miło czas, poplotkować na tematy kosmetyczne i około kosmetyczne.
Jednak prezenty w postaci NOWYCH KOSMETYKÓW, których w większości nie znałyśmy i nie miałyśmy był bardzo miłym dodatkiem.
Proszę mi tu nie pisać o pazerności bo dla mnie jest oczywiste , że każda kosmetyczna blogerka lubi dostawać kosmetyki. Ja też lubię.
Jeśli to , że lubię dostawać nowe kosmetyki i lubię często / codziennie coś nowego kupić czyni mnie pazerną to cóż.... JESTEM PAZERNĄ BLOGERKĄ :)

Popatrzcie ile radości sprawiło nam to, że otrzymałyśmy przeróżne podarki od Sponsorów..

































Bardzo dziękujemy Gosi oraz wszystkim Sponsorom naszego spotkania
za niesamowite umilenie Nam wspólnie spędzonego czasu i zaspokojenia chwilowego apetytu na kosmetyczne nowości :) 
oraz firmie 
Hair Coif za przekazanie każdej z nas Vouchera na zabieg pielęgnacyjny - moje kłaczki już się nie mogą doczekać :)





















Firmy , które umiliły nam spotkanie to:



I jeszcze 3 malutkie kosmetyki które wpadły w moje łapki dzięki Ani :*
Mini Sehe Vite - kupiony u Anulki w sklepie i doręczony przez nią 
oraz pasta i krem na noc z serii Ziaja i Liście Manuka - bo u niej w mieście była promocja niemal dwa w cenie jednego a u mnie nie ;-)
































Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję Gosi za super zorganizowane spotkanie, wszystkim dziewczynom za wspaniałe towarzystwo i upominki dla dzieciaków a sponsorom za upominki dla dzieci i dla nas.
Buziaczki i do następnego :)


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Wakacyjne Spotkanie Blogerek - Relacja część II czyli pomagamy dzieciom

Jak wspomniałam Wam w ostatnim poście , głównym celem Naszego spotkania była pomoc dzieciaczkom Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Gosi udało się dotrzeć do Pani zajmującej się bezpośrednio fundacją "Wysypy Szczęśliwe".
Fundacja "Wysypy Szczęśliwe" pomaga dzieciom, które są  chore na nowotwory i przebywają właśnie w tym szpitalu.



Dzieci przebywające na oddziale onkologicznym są w wieku właściwie od 0 (kilka miesięcy) do 18 roku życia. Po konsultacji z Panią z Fundacji postanowiłyśmy zebrać dla dzieci różne artykuły które Pani Kasia-prezez fundacji powiedziała nam , że najbardziej się przydadzą kredki, farby,bloki,zeszyty,gry a także
coś dla młodszych do zabawy czyli maskotki czy malowanki.

Na spotkaniu zrobiłyśmy zbiórkę zakupionych przez nas rzeczy 
dodatkowo kilka firm wsparło całą akcję na rzecz Fundacji i przesłało coś od siebie.

Firmy które wsparły Fundację to


Oto  co wspólnymi siłami udało nam się zebrać dla Fundacji " Wyspy Szczęśliwe" czyli dla dzieciaczków ze szpitala.












Uważam , że uzbierało się całkiem sporo, chociaż to i tak kropla w morzu jeśli chodzi o potrzeby tych dzieci.

Wczoraj wraz z Gosią, Kasią,naszymi mężami i córeczką Gosi pojechałyśmy do Szpitala na umówioną godzinę z Panią zajmującą się Fundacją wręczyć paczki.
Przyjęto nas bardzo ciepło, wysłuchałyśmy historii Fundacji i opowieści o dzieciach.

Osiłki niosły przez szpital pudła z prezentami




zdjęcie z Panią z Fundacji, z którą mam nadzieję się jeszcze spotkać w podobnych okolicznościach zrobione.

















Szczerze mówiąc wizyta w samym szpitalu trochę mnie przygnębiła. Pomimo że nie weszliśmy na oddział to samo słuchanie opowiadań o chorych dzieciach za ścianą , o ciągłych badaniach , niesamowitych i nie refundowanych oczywiście kosztach leczenia zadziałały na mnie przygnębiająco.

Następnym razem myślę, że dobrze by było zorganizować zbiórkę pieniężną na szpital. 
Do puki jesteśmy zdrowi wszystko jest dobrze, ale jeśli kogoś już zmorze okropna choroba to nic nie pomoże tak jak właśnie fundacja, którą trzeba wspierać jeśli tylko ma się taką możliwość.
 A kto jest najsłabszy i najbardziej poszkodowany w tym wszystkim jak nie dzieci?

Łączna liczba wyświetleń