Czemu tylko wstęp? Ano temu , że muszę jeszcze ogarnąć wszystkie zdjęcia i postaram się Wam opisać jak było,kiedy tylko będę miała wiecej czasu.
A było CUDOWNIE nie przypuszczałam , że tak spodoba mi się w krainie zimna :)
Mnie, która nie lubi zimy, świąt i uwielbia lato zawsze i wszędzie.
Melduję,że nie zamarzłam, samolot nie spadł a pociąg się nie wykoleił.
6 dni mięło jak z bicza strzelił, a szkoda :(
Za to przez miesiąc możecie mnie spotkać na kiermaszu świątecznym,
będę promować Laponię, a jest co promować!
Aha, bym zapomniała Mikołaj istnieje!
Dzień pierwszy, idealnie nadaje się do wstępu :)
Po wyjściu z lotniska w Rovaniemi przywitały nas charakterystyczne już renifery
oraz cudny oszroniony drewniany drogowskaz
No i oczywiście wszechogarniająca zima :)
Na kolacje zostałyśmy zabrane przez Marka
do Mestarin Kievari , restauracji znajdującej się w mieście Kemijärvi
- serwującej najlepsze fińskie jedzenie jakie jadłam, a wierzcie mi próbowałam sporo.
Zdjęć środka restauracji nie wiem czemu ale nie mam :( a było cudnie i tak domowo.
Do tego obsługa prze miła, jeszcze chwila a zaczęłabym do nich mówić "ciocie" :)
W Kievari właśnie było wi-fi , bo ja oczywiście zapomniałam o roamingu i tylko jak gdzieś było wifi mogłam dawać znać światu,że żyję :)
Bo tak naprawdę dopóki nie wsiadłam w samolot nie mogłam uwierzyć , że jadę do Laponii!
Jako danie głównie było podany łosoś w sosie ze smardzów - które u nas są pod ochroną a tam mogą je jeść do woli - smak łososia z tym sosem do teraz mam w ustach jak o tym piszę. Było to najpyszniejsze danie ever!
a na deser hmm chyba lody z takich czerwonych borówek z sosem z malin moroszek - maliny moroszki to kolejna przepyszna rzecz,która u nas niestety jeśli już się pojawia to jest pod ochroną :)
pyszotka !
Oczywiście będąc w toalecie nie mogłam się powstrzymać i nie zrobić zdjęcia
Następnie udaliśmy się busem do domu Marka, u którego najczęściej spaliśmy w Suomu.
Jako, że to osoba prywatna pokażę Wam tylko zdjęcie jego domu z zewnątrz .
Cudny domek niemal w środku lasu, jakieś 40km od cywilizacji, jednak nie przeszkadza to Markowi z posiadaniu sauny i podgrzewanej podłogi :)
Dom zbudowany z wieeelkich okrągłych bali, kształ domku również co niesamowite okrągły a nie jak to w polsce bywa kwadrat czy prostokąt :)
No i oczywiście jak na każdego mieszkańca Laponii przystało Marek ma w swojej chacie w lesie saune :)
z okienkiem, z którego widzimy świat pogrążony w śniegu, wtedy kiedy u nas w saunie ponad 80* - czad!
Jest też pies Alaskan Malamute, najpiękniejszy na świecie, który musiał się do nas przekonać bo na początku zdjęć nie chciał.
Ochrzczony przez nas cudnym imieniem Karaluch ponieważ oryginalna jego wersja jakoś nie przechodziła nam przez usta.
To by było na tyle jeśli chodzi o dzień pierwszy. Postaram się opisać Wam każdy bo wydaje mi się to puki co ciekawsze niż kolejne kosmetyczne recenzje, do których muszę się otrząsnąć po tej wycieczce.
Tzn powrócić do rzeczywistości po tej bajkowej przygodzie.
Bardzo dziękuję Markowi za ciepłe przyjęcie i pokazanie wszystkiego czego wcześniej nie widziałam.
Marek to polak z krakowa, od 5 lat mieszkający w Laponii w Suomu.
Tak mu się tam spodobało (nie dziwię się), że tam został i zajmuje się organizacją takich cudnych wycieczek jak ta na której byłam
jeśli któraś z Was byłaby zainteresowana zapraszam na stronę Marka
pozdrawiam, już z Krakowa :(
Ależ zazdroszczę :) jak będziesz miała czas, to opisz ile kosztowała Cię ta wycieczka, zacznę zbierać na przyszły rok :) pewnie, że Mikołaj istnieje, w 1995r. odpisał mi na list, który jest moją najcenniejszą pamiątką :)
OdpowiedzUsuń:) Jest czego, zapraszam Cię na stronę Marka http://nordtravel.pl/ , który może dobrać dla Ciebie indywidualny program wycieczki :) mam też zdjęcie ze Świętym ale to w dalszych relacjach :)
UsuńA co do samej wycieczki, ten post to jeszcze nic! z dnia na dzień coraz ciekawiej :)
UsuńNie mogę się doczekać dalszej relacji :D
UsuńA mnie osobiście to miejsce nie zachwyciło. Powiedziałabym nawet, że rozczarowało.
OdpowiedzUsuńa gdzie konkretnie byłaś?
UsuńZjechałam już dokładnie wszystkie zakątki Finlandii, Szwecji, Norwegii w tym opisywane przez Ciebie :) Samą wioskę świętego uważam za doskonałą atrakcję dla dzieci poniżej 10rż.
UsuńAle super wycieczka, cudowne zdjęcia i wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńPiesek słodziutki!!:)
Jak cudownie :)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCudnie:) A jaki koszt takiej wycieczki?
OdpowiedzUsuńale tam pięknie! i jakie jedzonko apetyczne :) bedziesz mała cudowne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńMalowniczo tam!
OdpowiedzUsuńJaka cudowna wycieczka, pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka!
OdpowiedzUsuńwow bomba
OdpowiedzUsuńdomek wygląda jak chatka krasnoludka, fajny jest, jedzonko wygląda bardzo smacznie, zazdroszczę Ci tej podróży
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiej cudownej wycieczki i z niecierpliwością czekam na kolejne posty z tej "serii" :)
OdpowiedzUsuń