Pomyśleć, że kiedyś nie używałam w ogóle masek do włosów.
Najczęściej jakieś odżywki w sprayu, rzadko takie do spłukiwania a o maskach nawet nie wspomnę.
Kiedyś używałam też zwykłej szczotki do włosów kupionej w kiosku ruchu :)
Od zawsze jednak pamiętam , że miałam problemy z rozczesywaniem włosów za równo zaraz po myciu jak i np na drugi dzień.
Nie muszę Wam pisać , że od kiedy regularnie używam masek włosy stały się bardziej zdyscyplinowane i prościej się rozczesują?
A od kiedy używam szczotek TT nie mam już żadnych problemów z plątaniem włosów.
O TT będzie kiedyś za pewne osobny post, bo u mnie sprawdziły się bardzo, pomimo że do nich podchodziłam jak pies do jeża.
Mówiąc , że chcę mieć w swoich zbiorach wszystkie maski Kallos , których nazwy brzmią smakowicie nie żartowałam :)
Najczęściej jakieś odżywki w sprayu, rzadko takie do spłukiwania a o maskach nawet nie wspomnę.
Kiedyś używałam też zwykłej szczotki do włosów kupionej w kiosku ruchu :)
Od zawsze jednak pamiętam , że miałam problemy z rozczesywaniem włosów za równo zaraz po myciu jak i np na drugi dzień.
Nie muszę Wam pisać , że od kiedy regularnie używam masek włosy stały się bardziej zdyscyplinowane i prościej się rozczesują?
A od kiedy używam szczotek TT nie mam już żadnych problemów z plątaniem włosów.
O TT będzie kiedyś za pewne osobny post, bo u mnie sprawdziły się bardzo, pomimo że do nich podchodziłam jak pies do jeża.
Mówiąc , że chcę mieć w swoich zbiorach wszystkie maski Kallos , których nazwy brzmią smakowicie nie żartowałam :)
Duże bo aż litrowe opakowanie i niska cena skłaniają do wypróbowania tych produktów.
W dniu darmowej dostawy zrobiłam mały zapas różnych Kallos'owych masek i jestem na etapie ich zużywania. Zakupiłam wtedy latte, banana, chocolate oraz bluberry.
O Bananowej pisałam Wam nie tak dawno.
Sprawdziła się u mnie bardzo fajnie i niesamowicie pachniała bananowymi piankami.
Mąż mój używał jej parę razy do brody :)
Mąż mój używał jej parę razy do brody :)
Kiedy ona dobiła dna , sięgnęłam po przed ostatnią na tą chwilę w moich zbiorach, maskę czekoladową.
Kallos , Chocolate
Regenerująca maska czekoladowa
Duży litrowy baniaczek, nie sprawia mi już kłopotów w aplikacji.
Przyzwyczaiłam się chyba po ilości zużytych masek.
Wygodniejsze ma otwarcie niż poprzedniczki, chyba przez to żłobienia na zakrętce , nie ślizgają się po niej dłonie i nawet mokrymi bez problemu można ją otworzyć.
Co obiecuje nam producent:
Maska ma biały perłowy kolor a konsystencję typową dla masek Kallos.
Nie jest rzadka ani gęsta, dobrze się ją aplikuje i nie spływa z włosów.
Zaraz po otwarciu opakowania w nozdrza uderza mnie cudny zapach , połączenie gorącej czekolady z deserkiem monte!
Mniam!
Obecnie nie jem słodyczy, więc otwierając tą maskę mam ochotę wyjeść ją łyżeczką... ale udaje mi się powstrzymać :)
Słodko i jadalnie pachnące kosmetyki to dla mnie w tym momencie jakiś tam substytut słodyczy , których w siebie nie wpycham.
Zapach utrzymuję się na włosach w trakcie aplikacji a także jakiś czas po spłukaniu maski.
Także pierwszym plusem tej maski jest zapach, chociaż jak wiadomo różne nosy różnie czują (prawda , Gosia? :) .)
Jak dla mnie konsystencja jest idealna , maska nie jest zbyt gęsta ani za rzadka, dobrze się ją nakłada i nie spływa z włosów.
Nie obciąża i nie powoduje szybszego przetłuszczania się moich włosów.
Zmiękcza i wygładza włosy, nadaje im delikatności,lekkości a nawet sypkości.
Ułatwia rozczesywanie, nie powoduje plątania się włosów.
Wydajna i nie droga.
Także, jeśli jeszcze nie próbowałyście a lubicie Kallos'owe maseczki, zachęcam Was
do tej czekoladowej :)
Przyzwyczaiłam się chyba po ilości zużytych masek.
Wygodniejsze ma otwarcie niż poprzedniczki, chyba przez to żłobienia na zakrętce , nie ślizgają się po niej dłonie i nawet mokrymi bez problemu można ją otworzyć.
Co obiecuje nam producent:
Intensywna, regenerująca , czekoladowa maska Kallos do suchych, łamiących się włosów.
Specjalna formuła zawierająca ekstrakt z kakao, kreatynę, proteinę mleczną i panthenol dogłębnie regeneruje włosy,pielęgnuje i chroni łamiące się włókna włosów.
Dzięki zawartości aktywnych składników włosy stają się wspaniale lśniące, jedwabiste i łatwe w obsłudze.
Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Propylene Glycol, Hydrogenated Polysobutebne, Parfum, Cyclopentasiloxane, Dimethiconli, Panthenol, Theobroma Cacao Extract, Hydrolyzed Ceratin, Hydrolyzed Milk Protein, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Metchylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
Maska ma biały perłowy kolor a konsystencję typową dla masek Kallos.
Nie jest rzadka ani gęsta, dobrze się ją aplikuje i nie spływa z włosów.
Zaraz po otwarciu opakowania w nozdrza uderza mnie cudny zapach , połączenie gorącej czekolady z deserkiem monte!
Mniam!
Obecnie nie jem słodyczy, więc otwierając tą maskę mam ochotę wyjeść ją łyżeczką... ale udaje mi się powstrzymać :)
Słodko i jadalnie pachnące kosmetyki to dla mnie w tym momencie jakiś tam substytut słodyczy , których w siebie nie wpycham.
Zapach utrzymuję się na włosach w trakcie aplikacji a także jakiś czas po spłukaniu maski.
Także pierwszym plusem tej maski jest zapach, chociaż jak wiadomo różne nosy różnie czują (prawda , Gosia? :) .)
Jak dla mnie konsystencja jest idealna , maska nie jest zbyt gęsta ani za rzadka, dobrze się ją nakłada i nie spływa z włosów.
Nie obciąża i nie powoduje szybszego przetłuszczania się moich włosów.
Zmiękcza i wygładza włosy, nadaje im delikatności,lekkości a nawet sypkości.
Ułatwia rozczesywanie, nie powoduje plątania się włosów.
Wydajna i nie droga.
Także, jeśli jeszcze nie próbowałyście a lubicie Kallos'owe maseczki, zachęcam Was
do tej czekoladowej :)
Ewidentnie pachniało wanilią, albo serkiem Danio ! :D Dominika, nie wstydź się, napisz, że wciągałaś tą maskę nosem :D Latte miałam i lubiłam, a reszta jeszcze, (jeszcze ;>), nie trafiła do moich skromnych zbiorów :D Ogromną zaletą Kallosów jest ich cena i ogromna pojemność! Kupię tą czekoladową(pachnącą wanilią :P) jak skończę biedronkowe odżywki :)
OdpowiedzUsuńMowie ze co nos to nos ;) dla mnie to danie ;)
UsuńJa własnie używam bananową i jestem zachwycona;) Oj też chętnie wszystkie bym wypróbowała...;)
OdpowiedzUsuńBananowa pachnie rewelacyjnie wgl wszystkie 3 - latte,banan i czekolada pachną cudnie ;)
UsuńMaski sa swietne:) zapraszam do siebie:)
OdpowiedzUsuńOgromnie lubię maski do włosów Kallos, przetestowałam chyba wszystkie :-D
OdpowiedzUsuńO Nati,żyjesz ;)
UsuńTez Lubie te maski ale jeszcze nie używałam wszystkich ;)
Haha, widzę, że mnie pogrzebałaś :-D
Usuń:*
UsuńChciałabym w końcu ją wypróbować :) Ale nie jest mi dane jak na razie, choć mam blisko teraz do Hebe, a tam można spotkać Kallosy :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie ubolewam nad tym ze nie mam blisko do hehe..
Usuńteż ostatnio o niej pisałam :-) lubię.
OdpowiedzUsuńale ulubieńcem jest u mnie bananowa, zdecydowanie :)
Ja sama już nie wiem która z tych trzech jest dla mnie najlepsza,ale faktem jest ze uwielbiam je wszystkie ;)
UsuńKallosa jeszcze nigdy nie miałam, ale bardzo chcę poznać. Na pewno kupię, gdy tylko pozbędę się zapasów ;)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńJa obecnie używam Kallosa Keratin, ale średnio się spisuje (czytałam same ochy i achy, a ja wybredna jestem w tej kwestii). A ta pierwsza maska, to nie Kallos (ale pewnie wiesz) :)
OdpowiedzUsuńPiękny, nowy wygląd bloga :) Rewelacja :D
Dla mnie to kallos ;) kreatin nie próbowałam,jakoś działają na mnie jadalne zapachy ;)
UsuńAaa i fajnie ze nowy wygląd się podoba ;)
UsuńU mnie Kallos się nie sprawdza :( Strasznie puszy mi włosy :)
OdpowiedzUsuńKażdy.rodzaj?
UsuńCzekoladowej jeszcze nie mam ale bananową uwielbiam :D!
OdpowiedzUsuńbananowa pachnie żelkami-piankami bananowymi <3
UsuńBardzo lubię te maski, w najbliższym czasie kupię kolejną :)
OdpowiedzUsuńmasz jakas konkretna ulubiona?
UsuńU mnie właśnie w ruch poszła Vanilla:)
OdpowiedzUsuńi jak?i jak?
Usuńmam mleczną, ale jeszcze czekam z otwarciem jak zdenkuję coś innego :)
OdpowiedzUsuńMam obecnie latte i żeby uzyskać większy efekt dodaje do niej olejek kokosowy :)
OdpowiedzUsuńLubię ją też używać jako odżywka do włosów :)
w sumie ja też stosuje je bardziej jak odżywki, czasem też do OMO :)
UsuńMiałam tylko Keratin ;)
OdpowiedzUsuńi jak się spisywała?
UsuńNie ma apetycznej nazwy więc pewnie nie kupię ^^
"Wąchnęłam" sobie tę maskę i zapach rzeczywiście cudowny :) Pewnie ją kiedyś zakupię, na spółkę z przyjaciółką, ale najpierw muszę zużyć zapasy tego typu produktów :)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka kallosów, w następnej kolejności zamierzam wypróbować wariant bananowy lub wanilię.
OdpowiedzUsuńja mam w planach kupić milk i cherry <3
UsuńZaczęłam czytać ten post i zrobiłam się głodna:D
OdpowiedzUsuńtak na noc:P heheh
UsuńJa tam nic nie czuję tej czekoladowej :D ale co ja się będę wypowiadać jak mam zepsuty narząd węchu ponoć haha
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony, to jak bym bardziej rzekła, że ja mam dobry, a Wy zepsuty od palenia tych wosków już niewiele czujecie :D albo inaczej
Tak inaczej znaczy bardziej :P
UsuńJa zawsze uwielbiałam tą mleczną i też zużyłam kilka opakowań. Potem jakoś tak się złożyło, że miałam przerwę w jej stosowaniu. Ostatnio kupiłam sobie kolejne opakowanie i... nie wiem, co się stało, ale moje włosy jej nie polubiły - to znaczy nie szkodzi im, ale też nie wygładza i nie nabłyszcza tak jak kiedyś :/ Zużyję, ale następnym razem kupię inną wersję - czekoladową lub bananową :)
OdpowiedzUsuńU siebie mam Kallos Latte i tylko czekam kiedy skończę swoje opakowanie, aby kupić następne :)
OdpowiedzUsuńNakręciłaś mnie na czekoladową, chociaż myślałam o bananowej :/
Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń