Hej Miśki, Witam Was w tą paskudną, już niestety iście jesienną pogodę. Lato ewidentnie dobiega ku końcowi, choć ja jeszcze staram się coś z niego wycisnąć i chociaż na weekendy będę jeździć w góry.
Jeśli nie po słońce to chociaż po grzyby.
Dziś szybki post w którym pokaże Wam jakie kosmetyki zabieram ze sobą na urlop.
Mowa oczywiście o kosmetykach do pielęgnacji, urlop to czas odpoczynku nie tylko dla mnie ale też dla mojej skóry, więc nie maluję się wtedy.
Zwłaszcza jak jedziemy do siebie, w góry, w dzicz .. na polanę do lasu.
Do drewnianej chaty z dala od wszystkiego, ostatnią rzeczą która tam potrzebna mi jest do szczęścia jest makijaż.
Pomimo dziczy i polowych warunków, prysznic mamy. Polowy, z wodą prosto ze źródła , która nagrzewa się gdy jest słońce , ale jest i działa. Rezerwowo, gdyby cały wyjazd miała brzydka pogoda i mycie głowy zredukowałabym do minimum - w razie nie pogody, wodę podgrzewamy na piecu - wzięłam suchy szampon.
Coś pod prysznic. Czyli żel lub pianka. U nas osobiście najlepiej sprawdziła się pianka, pięknie spłukuje się z ciała nawet w chłodnej wodzie, fajnie pachnie, jest PIANKĄ .
Kremowe żele dove bardzo lubię i pewnie w innych warunkach wzięłabym właśnie je. W dziczy jednak pianka zajęła honorowe miejsce.
Coś do ciała. Czyli obojętne jak spartańskie warunki są na moich wakacjach, balsamu do ciała i kremu do rąk nie może braknąć. Zwłaszcza jak odwiedza nas słońce i bądź co bądź odczuwam wysuszenie skóry.
Dezodorant, to kolejna rzecz bez której nie wyjdę z pod prysznica.
No i oczywiście słynna kostka myjąca Dove. W domu innego myjadła do rąk nie używam, na wyjazdach tak samo. Myję nią też twarz czy intymne części ciała, zwłaszcza na krótkich , weekendowych wyjazdach kiedy minimalizuję kosmetyczkę do minimum.
Nie może też zabraknąć kilku kosmetyków dla męża.
Które oczywiście ja muszę pakować, bo inaczej się zapomni.
Żel pod prysznic, szampon i dezodorant. Mojemu mężowi to wystarczy, na urlopie i tak podbierał moją piankę pod prysznic.
Jeśli urlop jest dłuższy niż weekend zabieram jeszcze jakieś maseczki w saszetkach do twarzy i w sumie tyle.
Z reguły jeździmy właśnie do siebie, w góry. Gdzie trzeba iść ok 2km pod górę, wysoko w las z plecakami. Samochodem nie dojedziemy , więc kosmetyczka nie powinna być zbyt duża bo kto by to nosił.
Za to jak już wyjdziemy na górę, widoki, cisza i spokój wynagradzają wszystko.
Właśnie za 2 dni znów tam jadę :)
A jak tam u Was wakacyjne wojaże?
Już po czy jeszcze gdzieś się wybieracie?
Czego nie może braknąć w Waszej wakacyjnej kosmetyczce?
Pianki od Dove są rewelacyjne;)!
OdpowiedzUsuńTeż je uwielbiam, ogólnie uwielbiam kosmetyki w postaci pianki
Usuńfajnie, że Dove pamięta też o mężczyznach ;)
OdpowiedzUsuńmoja kosmetyczka wygląda tak samo, uwielbiam tą torbę i kosmetyki Dove :)
OdpowiedzUsuńCzyli tak jak ja 😉
UsuńŻyczę miłego odpoczynku i zazdroszczę, bo też uwielbiam takie miejscówki, zdala od ludzkości. I bardzo mądra kosmetyczka, ja będąc na wakacjach wzięłam chyba jeszcze mniej, ale za to wzięłam podstawową kolorówkę jak pójdziemy do jakiejś restauracji żeby przyzwoicie wyglądać, a tak w sumie na 10 dni pomalowałam się może ze 2 razy :)
OdpowiedzUsuńNa moim zadupiu bezcywilizacyjnym restaurachi brak, więc kolorowka zostaje w domu 😉😂
UsuńWidzę same potrzebne rzeczy :)
OdpowiedzUsuńDokładnie 😉
UsuńWszystko co najważniejsze :) Udanego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję 😘
UsuńSame fajne rzeczy tu widzę :)
OdpowiedzUsuń