Jestem mieszańcem, a co!
Tłustym w strefie "T" a suchym na policzkach.
Taki ze mnie mieszaniec :)
Tłustym jeszcze w innych częściach ciała ale dziś mowa o twarzy :)
Konkretnie to o kremie polskiej firmy
Featherlight
Lekki krem do skóry tłustej i mieszanej
i troszkę składowych mądrości dla ciekawskich czy znających się na rzeczy :)
Opakowanie widać na zdjęciu, kiedy był nowy był jeszcze przewiązany sznurkiem takim jak dawniej wiązano paczki i miał uloteczkę doczepioną czego też już na zdjęciach nie udało się ująć.
Samo opakowanie bardzo fajne, prosty "apteczny" słoiczek z ciemnego szkła mieszczący 60ml kremu.
Krem zmobilizował mnie do szybkiego zużycia swoją krótką datą ważności - otrzymałam go na spotkaniu w lutym a ważność miał do maja.
Kremik ma średnio gęstą konsystencje , rzadszą niż balsam ale gęściejszą niż mleczko do ciała ale zdarzają się w kremie "grudki" które oczywiście znikają na twarzy podczas smarowania-wklepywania.
Delikatny zapach z nutką kwaśności nie przeszkadza w przyjemnym użytkowaniu.
Krem bardzo fajnie nawilża skórę,jednak wchłanianie nie należy do najszybszych.
Skóra po dłuższym stosowaniu jest lepiej nawilżona i zmiękczona.
Strefa "T" przez jakiś czas się nie błyszczy. Tak zdarzało mi się nie nakładać makijażu :)
Zwłaszcza , że prawie cały czerwiec spędziłam na L4 , trochę w domu a trochę w szpitalu gdzie makijaż to była ostatnia rzecz na którą miałam ochotę.
Nie zapycha , nie podrażnia, nie roluje się pod makijażem ( tak,też bywa że się maluję:)) pozostawia na skórze lekki i nietłusty film.
Do tego całkiem interesujący skład , hm myślę że warto spróbować :)
cena regularna to 69zł ale są też promocje
:)