Na kwietniowym spotkaniu blogerek dostałam w ramach prezentu zestaw do włosów od marki Bioelixire. Jest to konkretnie zestaw stymulujący wzrost włosów i hamujący ich wypadanie. Na jego widok aż zaświeciły mi się oczy. Pomimo, że już wiem, że za przerzedzenie moich włosów odpowiadają leki , które zażywam, to z uporem maniaka chwytam się wszelakich specyfików, które obiecują zredukowanie wypadania i wzmocnienia włosów.
Drugi produkt z ostatniego pudełka Pure Beauty o którym chciałam Wam napisać to peeling do dłoni. Bardzo się ucieszyłam, że będę mogła go testować bo ostatnio miałam spore problemy ze skórą rąk. Była mocno przesuszona i łuszcząca się, a w moich zapasach kremy do rąk kurczyły się bardzo szybko. Nie przedłużając napiszę jak sprawdził się u mnie ten peeling.
Od zawsze lubiłam mechaniczne oczyszczanie twarzy.
Wolałam peelingi drobinkowe niż enzymatyczne. Czarne mydło jest moim niekwestionowanym bezdrobinkowym hitem i zawsze mam je w pogotowiu, stosując na zmianę z innymi produktami które próbuję.
Obecnie testuję peeling , który znalazłam w ostatnim pudełku Pure Beauty od Sylveco.
Co miesiąc z wyczekiwaniem przebieram nóżkami co tym razem fajnego znajdę w boxie Pure Beauty. Jest to moja ulubiona współpraca, która systematycznie mnie cieszy i zaskakuje. Piękne pudełka co miesiąc mają nową grafikę i są wypełnione po brzegi kosmetycznymi cudami znacząco przewyższającymi cenę boxu.
Zapraszam do lektury co znalazłam w pudełku o nazwie Fantastycznie 🥰 w tym miesiącu.
Pierwsza recenzja na moim blogu , dotycząca kosmetyków męskich. Zdarzało mi się recenzować męskie zapachy, których używaliśmy oboje, ale z kosmetykami robimy to po raz pierwszy.
Mąż mój "hoduje" brodę już kilka lat. Zaczął zanim zrobiła się modna, śmieje się , że z lenistwa, bo nie chciało mu się golić 😁. Tak długo już nosi tą brodę, że nawet bym nie chciała, żeby się jej pozbył. Raz w miesiącu lub raz na dwa dopieszcza ją u barbera (częściej niż ja odwiedzam fryzjera 🤣) a w pozostałym czasie dba o nią sam w domu.
Na spotkaniu blogerek w kwietniu dostałam idealnie pod męża dopasowany zestaw dla brodacza od firmy Zew. Co było miłe, bo był on na etapie szukania nowej pielęgnacji dla siebie. Już Wam pokazuje co dostaliśmy i czy mąż jest zadowolony.
Jak wiecie jestem fanką wszelakich peelingów. Do ciała,do skóry głowy , twarzy czy do dłoni i stóp. Po prostu lubię dopasowane do danej partii ciała ścieraki. O ile do skóry głowy lubię peelingi enzymatyczne tak do całej reszty im większe i mocniej ścierające drobinki tym lepiej. A najlepiej jeszcze w towarzystwie olei i maseł w swoim składzie.
Z marką Hristina nie miałam wcześniej styczności, na kwietniowym spotkaniu wpadły mi w łapki dwa ich produkty. Ponieważ mogłyśmy sobie wybrać, skusiłam się oczywiście na dwa peelingi. O jednym z nich dzisiaj chciałabym Wam napisać.
Od dłuższego czasu lubię używać do twarzy olejków pod każdą postacią, moja skóra, mieszana +35 bardzo się z nimi lubi. Jakiś czas temu używałam olejek marki D'alchemy , o którym z zachwytem pisałam Wam tutaj . Polowałam po jego zużyciu na jakąś fajną promocje, ale nic się nie trafiło a regularna cena jest dość zaporowa bo 235zl za 30ml. Kupiłam więc kilka pojedynczych olejków - macadamia, konopny i migdałowy, ale to nie to samo co takie olejowe combo 😁.
Później gdzieś na IG mignęła mi reklama Ministerstwa Dobrego Mydła . Weszłam na stronę i przepadałam, zaczęłam przeglądać , czytać i znalazłam serum z dzisiejszego wpisu. Kupiłam jedno, potem drugie.. już Wam piszę, co mnie w nim zachwyciło.
Zbieractwa pustaków ciąg dalszy, czyli czwarty post w tym roku , dotyczący zużytych kosmetyków. O ile staram się by denka pojawiały się co miesiąc, tak z nowościami mocno się ograniczam i myślę że spróbuję wrzucać jeden post na 3/4 miesiące. Czyli w maju najprawdopodobniej się pojawi 😁. Nie przedłużając, oto to udało mi się zdenkować w kwietniu.
